Z pełnym zażenowaniem odsunęłam się od
szwagra. Z każdą sekundą stawałam się coraz bardziej czerwona. No i po co mi to
było? No po co? Mogłam po prostu wyjść i pogodzić się
ze swoją samotnością. Ale ja musiałam zaznaczyć swoją wdzięczność za pomoc.
Tylko dlaczego w taki sposób. Zaszkodziłam sama sobie, a także Germanowi, bo
mężczyzna miał kropelki potu na czole.
-Ja…
przepraszam…
Wyrzuciłam
z siebie i wybiegłam. Słysząc cały czas za sobą wołania Germana, pokonałam
drzwi jego gabinetu, następnie domu i bramę wilii.
„A
niech sobie zdziera gardło”- pomyślałam. I przyspieszyłam.
Po
kilkunastu minutach biegu, zatrzymałam się przy szkole muzycznej. Bez
zastanowienia, niczym torpeda, wleciałam do budynku. Był już wieczór, więc
korytarze świeciły pustkami. Dopadłam ogromne różowe drzwi klasy i po chwili
zaliczyłam spotkanie z podłogą. Dalej nic nie pamiętam…
-Angie, Angie…- do moich uszu dotarł głos
Pabla- Wszystko dobrze?
Podniosłam się z podłogi. Na początku
trudno było mi utrzymać się w pozycji pionowej, lecz po chwili tego dokonałam.
Szczerze mówiąc, to był powód do dumy. Uśmiechnęłam się w stronę
przestraszonego przyjaciela.
-Hej, Pablo. Tak, wszystko w porządku-
oznajmiłam ze słabym, ale jednak przekonaniem.
-Angeles- ktoś zwrócił się do mnie i nie
był to Pablo.
Zaniepokojona rozejrzałam się po
pomieszczeniu. Dyrektor Studia zrobił to samo. Długo ten Ktoś się nie ujawniał,
lecz wreszcie zza drzwi wychylił głowę Beto.
-Bu!- wrzasnął, dusząc się ze śmiechu- Ale
mieliście miny!
-Widzę, że jesteś z siebie dumny- zauważył
Pablo.
-Niezły żart- przyznałam, zmuszając swoje
kąciki ust, aby się uniosły.
Nauczyciel muzyki skakał i tańczył po
klasie, jak małe dziecko. Był to komiczny widok, ale mi nie było do śmiechu.
Raczej czułam się zdezorientowana i potrzebowałam odosobnienia.
-Przepraszam was, chłopaki. Muszę lecieć.
Bez dalszych wyjaśnień wybiegłam z sali.
Znowu pokonywałam tę samą drogę i w mgnieniu oka znalazłam się na posesji
szwagra. Zatrzymałam się gwałtownie i stanęłam prosto niczym struna.
Wyrównawszy oddech, bezceremonialnie weszłam do środka.
-Hej, już jestem!- rozdarłam się na cały
dom.
-Spokojnie- z gabinetu wyszedł Ramallo-
Czemu panienka tak krzyczy?
-Bo chcę, żeby KTOŚ usłyszał jakim jest
NIEUDACZNIKIEM- wychyliłam głowę w stronę pokoju, w którym z pewnością był ten
Ktoś.
Asystent próbował mnie zatrzymać, ja jednak
okazałam się zawzięta i w hukiem wskoczyłam do pokoju. Tam zastałam, tak jak
myślałam, inżyniera o zmęczonej twarzy, siedzącego przy wielkim stosie papierów.
-Chciałaby pani jeszcze coś dodać?- German
podniósł głowę i spojrzał na mnie wyzywająco.
Poczułam się jak idiotka. Zastanawiałam się
tylko, po co się tak zachowałam i co miało mi to dać. German dalej patrzył na
mnie, podczas gdy ja szukałam natarczywie jakiegoś wyjaśnienia. Mogło być nawet
bezsensu, ale musiało być.
-Tak… Nie…- jąkałam się jak jeszcze nigdy-
To znaczy… Już nic.
-Dziękuję- zniecierpliwiony mężczyzna wskazał
na drzwi.
Odwróciłam się. Ramallo przysłuchiwał się
naszej rozmowie, choć nie należała ona do najdłuższych. Cała sytuacja mocno mną
wstrząsnęła, więc szłam z otwartymi ustami. Wydawało mi się, że moje oczy z
każdą chwilą stają się coraz większe. Schowałam się w swojej sypialni.
Kolejny dzień był naznaczony spełnieniem
marzeń. Po zjedzeniu pożywnego śniadania wyszłam na ulicę Buenos Aires. Moja
biała sukienka falowała na wietrze, ukazując nogi do połowy ud. Pasek
podkreślał talię. Rozpuszczone blond loki opadały na nagie opalone ramiona.
Usta pomalowałam mocno różową szminką, a na nos włożyłam ciemne okulary i tak
wystrojona doszłam pod Studio 21.
Prace były już prawie ukończone. Na miejscu
przebywał mój szwagier, który okazał się bardzo dobrym organizatorem. Dyrygował
ekipą i sam sprawdzał każdy szczegół.
-Będzie idealnie- stwierdziłam podchodząc
bliżej.
German nawet nie skinął głową w moją
stronę. Odebrałam to jako zupełny brak manier, ale wcale nie zamierzałam się
poddać. Spróbowałam jeszcze raz:
-Jestem pewna, że wszystko wyjdzie
wspaniale.
Dalej cisza. Ignorował mnie. Gdy przypomniałam
sobie mój wczorajszy wybryk, trochę go rozumiałam, ale nie do końca.
-Dlaczego pan mi nie odpowiada?- ryknęłam w
końcu pełna nerwów.
-Ach, to było do mnie?- zrobił zdziwioną
minę- Nie zauważyłem.
-Pan jest naprawdę bezczelny- oznajmiłam,
zaplatając ręce przed klatką piersiową.
-Tak? A pani niby nie?- zaczynałam rozumieć w co on pogrywa.
-Bardzo przepraszam za wczoraj. Po prostu poniosły
mnie nerwy.
-To niech pani więcej nie ponoszą.
-Niech pan nie odwraca kota ogonem- upozorowałam
prośbę- Dobrze wiemy, że to ja jestem pokrzywdzona w tej sytuacji.
-Proszę? Nie uważa pani, że najbardziej pokrzywdzoną
osobą jest teraz Jade?- tylko czekać na więcej.
-Że co?!- zabrzmiało ciut za głośno. Wszyscy z ekipy
zwrócili twarze w naszą stronę i zaczęli obserwować nas z dzikim
zainteresowaniem.
-Naturalnie! Jade to moja narzeczona. Kocha mnie,
zresztą z wzajemnością- jego wyjaśnienia były całkiem „mądre”.
-Błagam! Jestem pewna, że ona jest z panem tylko dla
kasy- oznajmiłam otwarcie.
-Może pani sobie darować? Radzę szukać nowej pracy i
to dobrze płatnej, bo jeśli z tej akcji nic nie wyjdzie…
-Zwalnia mnie pan?- zapytałam oburzona.
-Owszem.
-Dlatego, że pan nie umie się zachować?- nie do końca
przemyślałam to co chciałam powiedzieć.
-Nie- zaprzeczył. Jego ego nie zezwalało mu na inną
reakcję.- Już nie mogę znieść tych pani uwag, jak mam żyć, z kim mam żyć.
-Dbam o dobro Violetty, ale w porządku. Jeśli to panu
nie pasuje, mogę wyprowadzić się nawet dzisiaj.
W tej sytuacji nic innego nie mogłam zrobić. Facet po
prostu zgłupiał, a na to nie ma lekarstwa.
-Bardzo proszę- odparł. No tak, co łaska, to łaska.
Rozstaliśmy się w niemiłym milczeniu. German wrócił do
organizacji, a ja oddaliłam się, próbując znieść spojrzenia obserwatorów tej
niezłej telenoweli.
W łazience doszłam do siebie. Malowałam się, nucąc:
“When
life is empty
With no tomorrow
And loneliness starts to call
Baby don't worry
Forget your sorrow
'Cause love's gonna conquer it all”
With no tomorrow
And loneliness starts to call
Baby don't worry
Forget your sorrow
'Cause love's gonna conquer it all”
Wyszłam z
ukrycia wraz z pierwszymi dźwiękami piosenki.
Na scenie zawitała roztańczona młodzież, wśród której znalazłam
Violettę i swoich uczniów. Wzorowo odśpiewali „Tienes El Talento”. Do Germana
dołączyła Jade, więc nie miałam po co tam być. W trakcie kolejnych piosenek
dodarło do mnie, że nie byłam ani trochę potrzebna i ulotniłam się z przyjęcia.
W domu Castillo zastałam Olgitę.
Nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć. Burknęłam tylko, że się śpieszę i
minęłam ją, stojącą z rozłożonymi rękoma na środku salonu. Kiedy doszłam do
swojego pokoju, od razu złapałam za walizkę. Niedbale wpakowałam w nią jak
najwięcej ubrań i innych rzeczy, chwyciłam równie pełną podręczną torbę i
zeszłam na dół.
Olga nie mogła uwierzyć własnym
oczom. Wlepiła we mnie spojrzenie i nie ustawała w tym. Otrząsnęła się dopiero
wtedy, gdy stanęłam przed nią cała obładowana bagażami.
-Co robisz, Angie?- ona pytała, a
ja sama nie wiedziałam.
-German mnie zwolnił- oznajmiłam
krótko- Muszę zniknąć z jego życia jak najprędzej.
-Dlaczego?
-Bo za bardzo przejmuję się panną
Jade i zdenerwowałam tym Germana.
-Powinien być wdzięczny, że ktoś
wreszcie szczerze mu to powiedział- szepnęła gosposia.
-Niech robi jak chce. Boję się
jedynie o Violę.
-Tak, ja też.
W tej chwili do domu wszedł mój
szwagier z narzeczoną. Zamkną za sobą drzwi i zatrzymał na mnie wzrok. Poprosił
Jade oraz Olgę, aby zostawiły nas samych. Obie kobiety skierowały się do
kuchni. Aż bałam się, co może się stać, gdy one są razem w jednym
pomieszczeniu.
-Jak koncert?- zaczęłam cicho i
nieśmiało.
-Bardzo dobrze- odpowiedział
równie speszony- Zebraliśmy na tyle pieniędzy, żeby wystarczyło na spłacenie
największych długów.
-Wspaniale- nie okazałam swojego
pełnego entuzjazmu.
-Proszę pani…
-Na mnie już czas- oświadczyłam,
biorąc w ręce walizkę.
Po chwili byłam przy drzwiach.
German odprowadził mnie wzrokiem. Mimo tego, że sam mnie zwolnił, jego twarz
wyrażała smutek. To przyprawiało mnie o jeszcze większe zakłopotanie i wyrzuty
sumienia. By dłużej na to nie patrzeć, przekroczyłam próg domu. Zanurzyłam się w szare uliczki
miasta.
_________________________________________
Proszę bardzo, oto trójka. Zawsze lubiłam te pięć minut Pablo. :D
Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie i do napisania.
Mil Besitos!
Ruda
_________________________________________
Proszę bardzo, oto trójka. Zawsze lubiłam te pięć minut Pablo. :D
Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie i do napisania.
Mil Besitos!
Ruda
Cholera, napisałam długaśny koment i mi się skasował :( Napiszę więc po krótce:
OdpowiedzUsuńGerman niedobry, wywalił Angie XD Germangie jak dzieci, że też Ramek to znosi :D Beto jest PRO XD Biedna Jade, pewnie jest wniebowzięta z powodu wyprowadzki Angeles :D Uwielbiam Twoje zabawne wtrącenia w środku smutno-poważnej akcji.
„A niech sobie zdziera gardło” - Leżę ze śmiechu XD
"Facet po prostu zgłupiał, a na to nie ma lekarstwa" - To też mnie rozbroiło XD
Co mogę dodać? Uwielbiam Twoje teksty :D Rozdział był boski i już czekam na 4 :D Pozdrawiam !B
To, czy dodaje wtrącenia zależy od mojego humoru, a dzisiaj miałam akurat dobry. Postaram się napisać czwórkę jak najszybciej. Dzięki i nawzajem!
UsuńPS: Zmobilizuj Asię, żeby wchodziła na blog :P
Statam się, nadrbiam właśnie rozdziały. ;-)
UsuńO.O Jestem z Tobą. XD Czytaj, czytaj! :D
UsuńBrak słów. Zaskoczyłaś mnie pozytywnie. Pisz dalej! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział...
OdpowiedzUsuńTak jak w poprzednim poście- Naprawdę będę miała ciężko z dostępem do komputera, ale będę się starać. Nawet nie wiecie, jak motywujące są Wasze komentarze. :)
UsuńPangie na 5 minut zawsze spoko XD
OdpowiedzUsuńGermangie zachowują się jak stare dobre małżeństwo xD (może kiedyś....?)
Super i standardowo czekam na next!
No i zapraszam do mnie: http://serce-angeles.blogspot.com/
Germangie górą! <3 Dzięki i wpadnę, jak będę miała wolną chwilkę. :]
UsuńŚwietnie piszesz <3 Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Asiu. :D [Zdemaskowałam Cię XD]
UsuńRozdział super :-*
OdpowiedzUsuńCzekam na next
PS
Na jakim filmie się wzorowałaś gdy pisałaś jednorazówkę? XD
Thanks. :]
UsuńFilm pt. "PS: Kocham Cię". Gorąco polecam. <3