piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 3

Z pełnym zażenowaniem odsunęłam się od szwagra. Z każdą sekundą stawałam się coraz bardziej czerwona. No i po co mi to było? No po co? Mogłam po prostu wyjść i pogodzić się ze swoją samotnością. Ale ja musiałam zaznaczyć swoją wdzięczność za pomoc. Tylko dlaczego w taki sposób. Zaszkodziłam sama sobie, a także Germanowi, bo mężczyzna miał kropelki potu na czole.
-Ja… przepraszam…
Wyrzuciłam z siebie i wybiegłam. Słysząc cały czas za sobą wołania Germana, pokonałam drzwi jego gabinetu, następnie domu i bramę wilii.
„A niech sobie zdziera gardło”- pomyślałam. I przyspieszyłam.
Po kilkunastu minutach biegu, zatrzymałam się przy szkole muzycznej. Bez zastanowienia, niczym torpeda, wleciałam do budynku. Był już wieczór, więc korytarze świeciły pustkami. Dopadłam ogromne różowe drzwi klasy i po chwili zaliczyłam spotkanie z podłogą. Dalej nic nie pamiętam…

-Angie, Angie…- do moich uszu dotarł głos Pabla- Wszystko dobrze?
Podniosłam się z podłogi. Na początku trudno było mi utrzymać się w pozycji pionowej, lecz po chwili tego dokonałam. Szczerze mówiąc, to był powód do dumy. Uśmiechnęłam się w stronę przestraszonego przyjaciela.
-Hej, Pablo. Tak, wszystko w porządku- oznajmiłam ze słabym, ale jednak przekonaniem.
-Angeles- ktoś zwrócił się do mnie i nie był to Pablo.
Zaniepokojona rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dyrektor Studia zrobił to samo. Długo ten Ktoś się nie ujawniał, lecz wreszcie zza drzwi wychylił głowę Beto.
-Bu!- wrzasnął, dusząc się ze śmiechu- Ale mieliście miny!
-Widzę, że jesteś z siebie dumny- zauważył Pablo.
-Niezły żart- przyznałam, zmuszając swoje kąciki ust, aby się uniosły.
Nauczyciel muzyki skakał i tańczył po klasie, jak małe dziecko. Był to komiczny widok, ale mi nie było do śmiechu. Raczej czułam się zdezorientowana i potrzebowałam odosobnienia.
-Przepraszam was, chłopaki. Muszę lecieć.
Bez dalszych wyjaśnień wybiegłam z sali. Znowu pokonywałam tę samą drogę i w mgnieniu oka znalazłam się na posesji szwagra. Zatrzymałam się gwałtownie i stanęłam prosto niczym struna. Wyrównawszy oddech, bezceremonialnie weszłam do środka.
-Hej, już jestem!- rozdarłam się na cały dom.
-Spokojnie- z gabinetu wyszedł Ramallo- Czemu panienka tak krzyczy?
-Bo chcę, żeby KTOŚ usłyszał jakim jest NIEUDACZNIKIEM- wychyliłam głowę w stronę pokoju, w którym z pewnością był ten Ktoś.
Asystent próbował mnie zatrzymać, ja jednak okazałam się zawzięta i w hukiem wskoczyłam do pokoju. Tam zastałam, tak jak myślałam, inżyniera o zmęczonej twarzy, siedzącego przy wielkim stosie papierów.
-Chciałaby pani jeszcze coś dodać?- German podniósł głowę i spojrzał na mnie wyzywająco.
Poczułam się jak idiotka. Zastanawiałam się tylko, po co się tak zachowałam i co miało mi to dać. German dalej patrzył na mnie, podczas gdy ja szukałam natarczywie jakiegoś wyjaśnienia. Mogło być nawet bezsensu, ale musiało być.
-Tak… Nie…- jąkałam się jak jeszcze nigdy- To znaczy… Już nic.
-Dziękuję- zniecierpliwiony mężczyzna wskazał na drzwi.
Odwróciłam się. Ramallo przysłuchiwał się naszej rozmowie, choć nie należała ona do najdłuższych. Cała sytuacja mocno mną wstrząsnęła, więc szłam z otwartymi ustami. Wydawało mi się, że moje oczy z każdą chwilą stają się coraz większe. Schowałam się w swojej sypialni.

Kolejny dzień był naznaczony spełnieniem marzeń. Po zjedzeniu pożywnego śniadania wyszłam na ulicę Buenos Aires. Moja biała sukienka falowała na wietrze, ukazując nogi do połowy ud. Pasek podkreślał talię. Rozpuszczone blond loki opadały na nagie opalone ramiona. Usta pomalowałam mocno różową szminką, a na nos włożyłam ciemne okulary i tak wystrojona doszłam pod Studio 21.
Prace były już prawie ukończone. Na miejscu przebywał mój szwagier, który okazał się bardzo dobrym organizatorem. Dyrygował ekipą i sam sprawdzał każdy szczegół.
-Będzie idealnie- stwierdziłam podchodząc bliżej.
German nawet nie skinął głową w moją stronę. Odebrałam to jako zupełny brak manier, ale wcale nie zamierzałam się poddać. Spróbowałam jeszcze raz:
-Jestem pewna, że wszystko wyjdzie wspaniale.
Dalej cisza. Ignorował mnie. Gdy przypomniałam sobie mój wczorajszy wybryk, trochę go rozumiałam, ale nie do końca.
-Dlaczego pan mi nie odpowiada?- ryknęłam w końcu pełna nerwów.
-Ach, to było do mnie?- zrobił zdziwioną minę- Nie zauważyłem.
-Pan jest naprawdę bezczelny- oznajmiłam, zaplatając ręce przed klatką piersiową.
-Tak? A pani niby nie?- zaczynałam rozumieć w co on pogrywa.
-Bardzo przepraszam za wczoraj. Po prostu poniosły mnie nerwy.
-To niech pani więcej nie ponoszą.
-Niech pan nie odwraca kota ogonem- upozorowałam prośbę- Dobrze wiemy, że to ja jestem pokrzywdzona w tej sytuacji.
-Proszę? Nie uważa pani, że najbardziej pokrzywdzoną osobą jest teraz Jade?- tylko czekać na więcej.
-Że co?!- zabrzmiało ciut za głośno. Wszyscy z ekipy zwrócili twarze w naszą stronę i zaczęli obserwować nas z dzikim zainteresowaniem.
-Naturalnie! Jade to moja narzeczona. Kocha mnie, zresztą z wzajemnością- jego wyjaśnienia były całkiem „mądre”.
-Błagam! Jestem pewna, że ona jest z panem tylko dla kasy- oznajmiłam otwarcie.
-Może pani sobie darować? Radzę szukać nowej pracy i to dobrze płatnej, bo jeśli z tej akcji nic nie wyjdzie…
-Zwalnia mnie pan?- zapytałam oburzona.
-Owszem.
-Dlatego, że pan nie umie się zachować?- nie do końca przemyślałam to co chciałam powiedzieć.
-Nie- zaprzeczył. Jego ego nie zezwalało mu na inną reakcję.- Już nie mogę znieść tych pani uwag, jak mam żyć, z kim mam żyć.
-Dbam o dobro Violetty, ale w porządku. Jeśli to panu nie pasuje, mogę wyprowadzić się nawet dzisiaj.
W tej sytuacji nic innego nie mogłam zrobić. Facet po prostu zgłupiał, a na to nie ma lekarstwa.
-Bardzo proszę- odparł. No tak, co łaska, to łaska.
Rozstaliśmy się w niemiłym milczeniu. German wrócił do organizacji, a ja oddaliłam się, próbując znieść spojrzenia obserwatorów tej niezłej telenoweli.

W łazience doszłam do siebie. Malowałam się, nucąc:
When life is empty 
With no tomorrow 
And loneliness starts to call 
Baby don't worry 
Forget your sorrow 
'Cause love's gonna conquer it all
Wyszłam z ukrycia  wraz z pierwszymi dźwiękami piosenki. Na scenie zawitała roztańczona młodzież, wśród której znalazłam Violettę i swoich uczniów. Wzorowo odśpiewali „Tienes El Talento”. Do Germana dołączyła Jade, więc nie miałam po co tam być. W trakcie kolejnych piosenek dodarło do mnie, że nie byłam ani trochę potrzebna i ulotniłam się z przyjęcia.
W domu Castillo zastałam Olgitę. Nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć. Burknęłam tylko, że się śpieszę i minęłam ją, stojącą z rozłożonymi rękoma na środku salonu. Kiedy doszłam do swojego pokoju, od razu złapałam za walizkę. Niedbale wpakowałam w nią jak najwięcej ubrań i innych rzeczy, chwyciłam równie pełną podręczną torbę i zeszłam na dół.
Olga nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wlepiła we mnie spojrzenie i nie ustawała w tym. Otrząsnęła się dopiero wtedy, gdy stanęłam przed nią cała obładowana bagażami.
-Co robisz, Angie?- ona pytała, a ja sama nie wiedziałam.
-German mnie zwolnił- oznajmiłam krótko- Muszę zniknąć z jego życia jak najprędzej.
-Dlaczego?
-Bo za bardzo przejmuję się panną Jade i zdenerwowałam tym Germana.
-Powinien być wdzięczny, że ktoś wreszcie szczerze mu to powiedział- szepnęła gosposia.
-Niech robi jak chce. Boję się jedynie o Violę.
-Tak, ja też.
W tej chwili do domu wszedł mój szwagier z narzeczoną. Zamkną za sobą drzwi i zatrzymał na mnie wzrok. Poprosił Jade oraz Olgę, aby zostawiły nas samych. Obie kobiety skierowały się do kuchni. Aż bałam się, co może się stać, gdy one są razem w jednym pomieszczeniu.
-Jak koncert?- zaczęłam cicho i nieśmiało.
-Bardzo dobrze- odpowiedział równie speszony- Zebraliśmy na tyle pieniędzy, żeby wystarczyło na spłacenie największych długów.
-Wspaniale- nie okazałam swojego pełnego entuzjazmu.
-Proszę pani…
-Na mnie już czas- oświadczyłam, biorąc w ręce walizkę.
Po chwili byłam przy drzwiach. German odprowadził mnie wzrokiem. Mimo tego, że sam mnie zwolnił, jego twarz wyrażała smutek. To przyprawiało mnie o jeszcze większe zakłopotanie i wyrzuty sumienia. By dłużej na to nie patrzeć, przekroczyłam próg domu. Zanurzyłam się w szare uliczki miasta.

_________________________________________
Proszę bardzo, oto trójka. Zawsze lubiłam te pięć minut Pablo. :D
Dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie i do napisania.
Mil Besitos!


Ruda

12 komentarzy:

  1. Cholera, napisałam długaśny koment i mi się skasował :( Napiszę więc po krótce:
    German niedobry, wywalił Angie XD Germangie jak dzieci, że też Ramek to znosi :D Beto jest PRO XD Biedna Jade, pewnie jest wniebowzięta z powodu wyprowadzki Angeles :D Uwielbiam Twoje zabawne wtrącenia w środku smutno-poważnej akcji.
    „A niech sobie zdziera gardło” - Leżę ze śmiechu XD
    "Facet po prostu zgłupiał, a na to nie ma lekarstwa" - To też mnie rozbroiło XD
    Co mogę dodać? Uwielbiam Twoje teksty :D Rozdział był boski i już czekam na 4 :D Pozdrawiam !B

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, czy dodaje wtrącenia zależy od mojego humoru, a dzisiaj miałam akurat dobry. Postaram się napisać czwórkę jak najszybciej. Dzięki i nawzajem!
      PS: Zmobilizuj Asię, żeby wchodziła na blog :P

      Usuń
    2. Statam się, nadrbiam właśnie rozdziały. ;-)

      Usuń
    3. O.O Jestem z Tobą. XD Czytaj, czytaj! :D

      Usuń
  2. Brak słów. Zaskoczyłaś mnie pozytywnie. Pisz dalej! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak w poprzednim poście- Naprawdę będę miała ciężko z dostępem do komputera, ale będę się starać. Nawet nie wiecie, jak motywujące są Wasze komentarze. :)

      Usuń
  3. Pangie na 5 minut zawsze spoko XD
    Germangie zachowują się jak stare dobre małżeństwo xD (może kiedyś....?)
    Super i standardowo czekam na next!
    No i zapraszam do mnie: http://serce-angeles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Germangie górą! <3 Dzięki i wpadnę, jak będę miała wolną chwilkę. :]

      Usuń
  4. Świetnie piszesz <3 Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super :-*
    Czekam na next
    PS
    Na jakim filmie się wzorowałaś gdy pisałaś jednorazówkę? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thanks. :]
      Film pt. "PS: Kocham Cię". Gorąco polecam. <3

      Usuń