-Tato- Viola zwróciła się do Germana- Mogę dzisiaj nocować u Camili?
-Która to?- rzuciłam inżynierowi mordercze spojrzenie- No tak, ta ruda. Nie było pytania.
Uśmiechnęłam się do tosta na swoim talerzu.
-To mogę?- nastolatka domagała się odpowiedzi.
-Pewnie, jeśli tylko Angie się zgodzi.
"Czy on chciał, abym zadławiła się łykiem herbaty? Odgrywał się za scenę w gabinecie? Ja mu jeszcze pokażę." Poczułam na sobie wzrok wszystkich zebranych. Spojrzałam wyzywająco na szwagra.
-Dlaczego pan mnie prosi o podjęcie takiej decyzji? Sądziłam, że nie lubi pan, kiedy wtrącam się w wychowanie pańskiej córki.
Dumna ze swej "przemowy", a może raczej z tego, że umiałam ubrać w słowa swoje myśli, wróciłam do konsumowania reszty kanapek.
-Racja- fakt, iż nie mógł mi zaprzeczyć go przerażał- Ale teraz uwzględniam to, że jest pani guwernantką i ciocią Violetty.
Czułam się osaczona. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko obrócić to w żart.
-Jaki pan wspaniałomyślny- ironia chyba wyszła mi całkiem dobrze, bo Olga i Vilu zachichotały.
-Prawda?- ojciec dziewczyny również miał dobry humor- To jak?
Jade przykuła mnie wzrokiem do krzesła. Zaobserwowałam jak się zachowuje. Ciągłe odsuwanie włosów z czoła i zaciśnięte palce na kieliszku świadczyły o tym, że jest na granicy płaczu i wybuchu.
-A nie sądzi pan, że wypadałoby zapytać najpierw narzeczoną?- odłożyłam kromkę chleba, rezygnując na dobre z pożywnego posiłku.
"Narzeczona" okazała wdzięczność lekkim uśmiechem, podczas gdy milczenie Germana i baczna jego obserwacja trwały nadal. Zaczynało robić mi się zwyczajnie głupio, lecz na żadne przeprosiny się nie zanosiło.
-Violu, Ramallo odwiezie cię do koleżanki- zdecydował- Przepraszam, nie czuję się najlepiej- w pięknym stylu wymigał się od naszej jakże pasjonującej konwersacji.
Nie uległ namowom swojej partnerki i nawet nie zezwolił jej na towarzyszenie mu. Samotnie oddalił się do sypialni. Zostawił Jade mnie i co gorsza córce. Byłam pewna, iż nic nie stanie nam na drodze do szczęścia, którym było droczenie się z tą niezbyt bystką osóbką. Moja siostrzenica rozpoczęła zabawę.
-Jade, jak było u fryzjera?
- Violu, dziękuję, że o to pytasz- czyżby na to czekała?- Było strasznie. Musiałam czekać na tą beznadziejną fryzjerkę, a potem wracać autobusem- wyrzuciła z siebie tonem zdesperowanej starej panny.
-Przepraszam najmocniej- po raz pierwszy w trakcie kolacji usłyszałam Ramallo- Pomagałem Germanowi w dokumentach- ja już wiem, jak on pomagał "w dokumentach".
- I bardzo dobrze- przechwyciła Olgita- W końcu jesteś, Ramallo, asystentem pana Germana, a nie szoferem panny LaFointene.
-Już niedługo pani Castillo, więc radzę się pilnować- jednak potrafiła być dzisiaj ostra i zdecydowana. Aż trysnęła trującym jadem.
-Mam rozumieć, że twoja trwała nie przeżyła podróży tym środkiem komunikacji miejskiej?- przerwałam zalążki kłótni. Specjalnie użyłam tak długiego sformułowania z nadzieją, że nasza przyszła panna młoda się zgubi.
-Podróż czym?- wyszło mi idealnie.
-Środkiem komunikacji miejskiej zwanym autobusem- wyjaśniła Viola głośno i wyraźnie.
Gdybym była na miejscu Jade, wychwyciłabym coś dziwnego w tonie nastolatki i zapewne zorientowałabym się, że traktowana jestem jak przedszkolak z trudnościami w rozumowaniu. Ona jednak była inna.
-Wcale nie o to chodzi- zaprzeczyła- Jadąc autobusem, czułam się jak...
-Jedna z mieszkańców miasta?- zgadłam, przyjaźnie skręcając głowę w stronę "ofiary"- Nie martw się, mi również to doskwiera.
Ramallo uśmiechnął się pod nosem, Olga cierpliwie czekała na więcej, a Violetta musiała opuścić głowę, by nie było widać, jak szczerze się śmieje. A mnie zaczął zadziwiać intelekt partnerki Germana i jego silne nerwy.
-Ale ja jestem narzeczoną inżyniera milionera- zaznaczyła- Muszę dbać o swój wizerunek.
-Niestety albo i dzięki Bogu nie mam takich problemów- zaprzestałam żartom.
Wkraczałyśmy na nieznane mi tory, więc najlepszym wyjściem było uciec. Chwyciłam w dłonie kubek gorącej herbaty i wstałam od stołu.
-Co panienka robi?- zatrzymała mnie gospodyni- Jeszcze nie skończyliśmy- nie mówiła o posiłku.
-Spokojnie, Viola dotrzyma wam towarzystwa- klepnęłam dziewczynę w ramię i życząc wszystkim dobrej nocy, odeszłam.
Miło było spędzić czas z rodziną na żartowaniu z przyszłego członka rodziny. Zaczęłam zastanawiać się nad swoim wyborem. Po raz kolejny wybrałam ucieczkę...
-Która to?- rzuciłam inżynierowi mordercze spojrzenie- No tak, ta ruda. Nie było pytania.
Uśmiechnęłam się do tosta na swoim talerzu.
-To mogę?- nastolatka domagała się odpowiedzi.
-Pewnie, jeśli tylko Angie się zgodzi.
"Czy on chciał, abym zadławiła się łykiem herbaty? Odgrywał się za scenę w gabinecie? Ja mu jeszcze pokażę." Poczułam na sobie wzrok wszystkich zebranych. Spojrzałam wyzywająco na szwagra.
-Dlaczego pan mnie prosi o podjęcie takiej decyzji? Sądziłam, że nie lubi pan, kiedy wtrącam się w wychowanie pańskiej córki.
Dumna ze swej "przemowy", a może raczej z tego, że umiałam ubrać w słowa swoje myśli, wróciłam do konsumowania reszty kanapek.
-Racja- fakt, iż nie mógł mi zaprzeczyć go przerażał- Ale teraz uwzględniam to, że jest pani guwernantką i ciocią Violetty.
Czułam się osaczona. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko obrócić to w żart.
-Jaki pan wspaniałomyślny- ironia chyba wyszła mi całkiem dobrze, bo Olga i Vilu zachichotały.
-Prawda?- ojciec dziewczyny również miał dobry humor- To jak?
Jade przykuła mnie wzrokiem do krzesła. Zaobserwowałam jak się zachowuje. Ciągłe odsuwanie włosów z czoła i zaciśnięte palce na kieliszku świadczyły o tym, że jest na granicy płaczu i wybuchu.
-A nie sądzi pan, że wypadałoby zapytać najpierw narzeczoną?- odłożyłam kromkę chleba, rezygnując na dobre z pożywnego posiłku.
"Narzeczona" okazała wdzięczność lekkim uśmiechem, podczas gdy milczenie Germana i baczna jego obserwacja trwały nadal. Zaczynało robić mi się zwyczajnie głupio, lecz na żadne przeprosiny się nie zanosiło.
-Violu, Ramallo odwiezie cię do koleżanki- zdecydował- Przepraszam, nie czuję się najlepiej- w pięknym stylu wymigał się od naszej jakże pasjonującej konwersacji.
Nie uległ namowom swojej partnerki i nawet nie zezwolił jej na towarzyszenie mu. Samotnie oddalił się do sypialni. Zostawił Jade mnie i co gorsza córce. Byłam pewna, iż nic nie stanie nam na drodze do szczęścia, którym było droczenie się z tą niezbyt bystką osóbką. Moja siostrzenica rozpoczęła zabawę.
-Jade, jak było u fryzjera?
- Violu, dziękuję, że o to pytasz- czyżby na to czekała?- Było strasznie. Musiałam czekać na tą beznadziejną fryzjerkę, a potem wracać autobusem- wyrzuciła z siebie tonem zdesperowanej starej panny.
-Przepraszam najmocniej- po raz pierwszy w trakcie kolacji usłyszałam Ramallo- Pomagałem Germanowi w dokumentach- ja już wiem, jak on pomagał "w dokumentach".
- I bardzo dobrze- przechwyciła Olgita- W końcu jesteś, Ramallo, asystentem pana Germana, a nie szoferem panny LaFointene.
-Już niedługo pani Castillo, więc radzę się pilnować- jednak potrafiła być dzisiaj ostra i zdecydowana. Aż trysnęła trującym jadem.
-Mam rozumieć, że twoja trwała nie przeżyła podróży tym środkiem komunikacji miejskiej?- przerwałam zalążki kłótni. Specjalnie użyłam tak długiego sformułowania z nadzieją, że nasza przyszła panna młoda się zgubi.
-Podróż czym?- wyszło mi idealnie.
-Środkiem komunikacji miejskiej zwanym autobusem- wyjaśniła Viola głośno i wyraźnie.
Gdybym była na miejscu Jade, wychwyciłabym coś dziwnego w tonie nastolatki i zapewne zorientowałabym się, że traktowana jestem jak przedszkolak z trudnościami w rozumowaniu. Ona jednak była inna.
-Wcale nie o to chodzi- zaprzeczyła- Jadąc autobusem, czułam się jak...
-Jedna z mieszkańców miasta?- zgadłam, przyjaźnie skręcając głowę w stronę "ofiary"- Nie martw się, mi również to doskwiera.
Ramallo uśmiechnął się pod nosem, Olga cierpliwie czekała na więcej, a Violetta musiała opuścić głowę, by nie było widać, jak szczerze się śmieje. A mnie zaczął zadziwiać intelekt partnerki Germana i jego silne nerwy.
-Ale ja jestem narzeczoną inżyniera milionera- zaznaczyła- Muszę dbać o swój wizerunek.
-Niestety albo i dzięki Bogu nie mam takich problemów- zaprzestałam żartom.
Wkraczałyśmy na nieznane mi tory, więc najlepszym wyjściem było uciec. Chwyciłam w dłonie kubek gorącej herbaty i wstałam od stołu.
-Co panienka robi?- zatrzymała mnie gospodyni- Jeszcze nie skończyliśmy- nie mówiła o posiłku.
-Spokojnie, Viola dotrzyma wam towarzystwa- klepnęłam dziewczynę w ramię i życząc wszystkim dobrej nocy, odeszłam.
Miło było spędzić czas z rodziną na żartowaniu z przyszłego członka rodziny. Zaczęłam zastanawiać się nad swoim wyborem. Po raz kolejny wybrałam ucieczkę...
Po krótkiej wieczornej toalecie, ubrałam się w pidżamę.
When my world is falling apart.
When there's no light to break up the dark.
That's when I, I, I look at you.
Nuciłam melodię refrenu nowej piosenki i przy okazji myślałam nad tekstem. Spokój przerwał odgłos dzwonka w komórce.
-Cześć, Angie!- w słuchawce usłyszałam jakiś radosny głos.
-Ines?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Nie, German przed mutacją.
-Hej, Ines- przywitałam się jak Pan Bóg przykazał- Nawet mi nie wspominaj o tym facecie.
-Dlaczego? Coś zaszło między tobą a Germanem?- jej głos stał się wyższy.
-Nie, w ogóle- obydwie często stosowałyśmy sarkazm- Poza tym, że wszyscy się na nas głupio gapili, to nie.
-Jeżeli wszyscy się na was patrzyli, to musieliście ciekawie wyglądać. Hm...Na pewno coś zaszło!- krzyknęła tak, że moje bębenki ledwo to wytrzymały.
-Mój Boże, ty mi nie dasz spokoju, prawda?- westchnęłam- Właściwie skąd masz mój numer?
-Oj Angie, Angie- zaznałam litości- Jest taka cudowna rzecz, jak książka telefoniczna- zachichotała cicho pod nosem.
-O, uratowałaś jakąś?- ona za to została obdarzona podziwem.
-Owszem. Tak naprawdę mam ich całą piwnicę z różnych lat, bo mój tata zbierał, a ja tylko uzupełniłam kolekcję- wyczułam żart.
Na razie rozmowa szła w dobrym kierunku. Zapytałam o to, o co powinnam zapytać wcześniej.
-Jak leci? Chyba nie przeprowadzałaś eksperymentów chemicznych?
-Twoje mieszkanie nie wygląda jeszcze tak źle- czyżby się wahała?
-Inspekcja niedługo przybędzie- Ines udała przerażenie.
-Wracając do tematu- nie zapowiadało się dobrze- Opowiadaj co zaszło z Germanem. Poproszę ze szczegółami.
-Chciałam z nim skończyć, ale wtedy on stwierdził, że wszystkiemu winna jestem ja i się zaczęło- pokrótce tak to widziałam.
-Co się zaczęło?- uporczywie dopytywałam.
Położyłam się wygodnie na łóżku.
-Oglądałaś kiedyś amerykańską Pomoc Domową?- zaczęłam tłumaczyć w niebanalny sposób.
-Nie- odpowiedziała zwięźle.
-Co ty robiłaś wieczorami w akademiku?
-Hm...To, co ja robiłam w akademiku zostawmy na inny wieczorek- odparła troszeczkę wymijająco.
-No tak, zapomniałam, że to TA Ines- uśmiechnęłam się na samą myśl- W każdym razie...
-Opowiedz od początku.
-Usłyszałam, jak German mówi o mnie bardzo...- jakie tu słowo pasuje?- bardzo miłe rzeczy- poszłam na łatwiznę- Weszłam do gabinetu, no i stwierdziłam, że trzeba skończyć nasze głupawe podchody i tak dalej.
-I co on na to?- po jej głosie można było wywnioskować, iż jest coraz bardziej zainteresowana.
-Zarzucił mi niesłychaną rzecz- oburzyłam się- Według niego jestem zbyt seksowna.
-On to uważa za twoją wadę?! Nie wiem, co traci.
-Dokładnie- położyłam dłonie na biodrach, by uwydatnić swe kształty.
-Puknij tego faceta w czoło i to porządnie, bo nie wie co gada- zrobiła się ostra i czułam z jej strony agresję.
-Możliwe...- nie uważnie chwyciłam kubek z herbatą i w sekundzie ponad połowa jego zawartości wylądowała na mojej bluzce. Syknęłam z bólu. Ściągnęłam pośpiesznie mokrą część garderoby. Biegałam po pokoju jak opętana.
-Co się stało?- zapytała.
-Wylałam na siebie herbatę, ale już w porządku- moja niepewność była zastanawiająca. Położyłam się z powrotem na łóżku, bez jakiejkolwiek koszulki.
W tym momencie drzwi od pokoju uchyliły się. Przez te kilka sekund, kiedy jeszcze nie znałam przybysza, modliłam się, by była to Violetta lub Olga. Niestety, przede mną stanął szwagier. Rzuciłam komórką. Poderwałam się gwałtowną, zasłoniłam biust brutalnie potraktowaną pościelą.
-Boże, przepraszam. Najmocniej przepraszam!- przymknął oczy i zasłonił je rękoma, lecz byłam przekonana, że i tak podglądał.
-Auć!- zgięłam się w pół. Ciepła plama po oparzeniu i nagrzana kołdra sprowodowały pieczenie rany.
-Pomóc pani?- jaki on troskliwy!
Mężczyzna zbliżył się do posłania, lekko mrużąc oczy.
- Spokojnie, nic pani nie zrobię.
Dotknął mojej kołdry, co wywołało u mnie zdrowe, jednakże niepohamowane odruchy. Zamachnęłam się i go spoliczkowałam.
-Bardzo mi przykro, to taki odruch- "co ci przyszło do głowy, żeby lać faceta?"
-Wojownicza pani jest- stwierdził, upewniwszy się, czy na pewno nic oprócz policzka nie ucierpiało- I silna.
-Naprawdę przepraszam...Bardzo boli?- troskę miałam we krwi.
-Nic się nie stało. Już się odwracam- wyciągnął dobre wnioski z bolesnej lekcji.
Zapamiętaj, KOBIETA ZMIENNĄ JEST.
-Nie!
-Co nie?- już prawie się odwrócił.
-Coś mi wpadło do oka- dlaczego wybrałam akurat to, nie wiem.
-Oj- rzucił się na pomoc- Zaraz to wyciągniemy- jego dłonie objęły mą twarz- Niech się pani nie rusza.
Kręciłam się niecierpliwie. German, chcąc mi pomóc, przycisnął mnie do łóżka.
Czułam się niezręcznie, ale zarazem tak...nieziemsko. On był tuż nade mną. Po kilku mrugnięciach nic już mnie nie uwierało i nie miałam powodu dalej przetrzymywać szwagra z zaczerwienionym policzkiem. Lecz wciąż leżałam pod nim. German spuścił wzrok. Nie było to dobre posunięcie, ponieważ byłam w samym staniku. Wgapił się w mój biust i talię. Po chwili jednak spojrzał na mnie wprost. Głębia i ciepły kolor jego oczu pochłonęły mnie całkowicie. Rozpływałam się z zamiarem zrobienia pierwszego kroku, jakim było oparcie rąk o tors mężczyzny. Tak samo jak oczy ciepły, w dodatku umięśniony...Zwinnie rozpinałam guziki jego koszuli, ukazując nagą, o dziwo, gładką skórę. Obnażany śledził każdy mój ruch, ja z kolei nie mogłam powstrzymać się od pogładzenia palcami jego klatki piersiowej. Tuż po tym na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech, który został natychmiast odwzajemniony.
Teraz on przejął stery. Przesunął palec po moim dekolcie, między piersiami i pogłaskał brzuch. Łaskotało mnie to, więc zaśmiałam się. Znowu moje szczęście dzielił kochanek. Poczułam słodkie całusy w miejscach, które wcześniej uważnie obserwował. Moje serce przyspieszyło. Zamknęłam oczy, aby umożliwić sobie zatracenie się w tym. Jęknęłam cichutko z rozpalającego mnie od środka podniecenia. Odchyliłam głowę, by mógł dłużej i dokładniej obdarzać mą szyję pocałunkami. Zmierzwiłam jego kruczoczarne włosy. Wygięłam się, a ten skorzystał z okazji i objął moje plecy.
Wbił swoje gorące usta w moje. Całował je z taką samą namiętnością jak wcześniej ciało. Wydawać się mogło, że byliśmy sami w całym wszechświecie, że czas stanął w miejscu. German odgrywał w tej niezwykłej bajce księcia, ja- księżniczkę. Uczucia jednak kłóciły się z rozsądkiem.
-Proszę pana- wyrwałam nas oboje z transu- Musimy przestać...
-Musimy przestać mówić na "pan/pani"- musnął wargami okolice mojego ucha, do którego sekundę wcześniej szeptał.
-Będę tak mówić, kiedy pańskiej narzeczonej nie będzie w sąsiednim pokoju- pieszczoty mnie nie przekonały.
-Czy ty coś sugerujesz, Angie?- forma grzecznościowa według niego odeszła w zapomnienie.
-Czuję się, jak kobieta na pocieszenie, taka zabawka na jedną noc- wymamrotałam, nagiąwszy ciut prawdę- Potrzebuję stałego partnera, a pan nim być nie może. Przykro mi...
Próbowałam wstać, ale German zatrzymał mnie niezbyt delikatnie.
-Angeles, nie jesteś żadną zabawką. Jade jest nikim...
-Nie mów tak- przełamałam się- Będziesz się bawił uczuciami moimi i Jade.
-Bawię się uczuciami tylko Jade- gładził mój policzek. Nie mogłam się mu oddać, nie mogłam...
Ruszyłam do szafy z zamiarem odnalezienia jakiejś bluzki. Specjalnie robiłam to długo, by pozwolić mojemu mózgówi przetworzyć informacje. Co się dzieje? "Jestem w sypialni z moim szwagrem- pracodawcą, który ma narzeczoną"- wymyśliłam sobie odpowiedź- "Co ja wyprawiam?!"
German chodził za mną jak cień. Jego dłonie dotknęły moich bioder.
-"Znów chce mnie przekupić pieszczotami"- pomyślałam, drgnąwszy.
-Proszę, daj mi szansę- szepnął- Załatwię to jak najszybciej się da.
-Przykro mi- powtórzyłam pewnym siebie głosem, choć i tak była to wielka ściema.
-Więc pozwól pocałować się na pożegnanie- po jego twarzy przeszedł cień. Machnęłam obojętnie rękami i wtedy znowu poczułam się magicznie. Każde muśniecie warg ojca Violetty przepełnione było uczuciem, jakie oboje doświadczaliśmy. Czy to miłość? Nieważne, skoro mówiliśmy sobie "dobranoc", a zarazem "żegnaj".
Nagle uniosłam się ku górze. W ramionach Germana zostałam przeniesiona na pobliski fotel.
-Nie idź jeszcze...Muszę ci coś powiedzieć.
When my world is falling apart.
When there's no light to break up the dark.
That's when I, I, I look at you.
Nuciłam melodię refrenu nowej piosenki i przy okazji myślałam nad tekstem. Spokój przerwał odgłos dzwonka w komórce.
-Cześć, Angie!- w słuchawce usłyszałam jakiś radosny głos.
-Ines?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Nie, German przed mutacją.
-Hej, Ines- przywitałam się jak Pan Bóg przykazał- Nawet mi nie wspominaj o tym facecie.
-Dlaczego? Coś zaszło między tobą a Germanem?- jej głos stał się wyższy.
-Nie, w ogóle- obydwie często stosowałyśmy sarkazm- Poza tym, że wszyscy się na nas głupio gapili, to nie.
-Jeżeli wszyscy się na was patrzyli, to musieliście ciekawie wyglądać. Hm...Na pewno coś zaszło!- krzyknęła tak, że moje bębenki ledwo to wytrzymały.
-Mój Boże, ty mi nie dasz spokoju, prawda?- westchnęłam- Właściwie skąd masz mój numer?
-Oj Angie, Angie- zaznałam litości- Jest taka cudowna rzecz, jak książka telefoniczna- zachichotała cicho pod nosem.
-O, uratowałaś jakąś?- ona za to została obdarzona podziwem.
-Owszem. Tak naprawdę mam ich całą piwnicę z różnych lat, bo mój tata zbierał, a ja tylko uzupełniłam kolekcję- wyczułam żart.
Na razie rozmowa szła w dobrym kierunku. Zapytałam o to, o co powinnam zapytać wcześniej.
-Jak leci? Chyba nie przeprowadzałaś eksperymentów chemicznych?
-Twoje mieszkanie nie wygląda jeszcze tak źle- czyżby się wahała?
-Inspekcja niedługo przybędzie- Ines udała przerażenie.
-Wracając do tematu- nie zapowiadało się dobrze- Opowiadaj co zaszło z Germanem. Poproszę ze szczegółami.
-Chciałam z nim skończyć, ale wtedy on stwierdził, że wszystkiemu winna jestem ja i się zaczęło- pokrótce tak to widziałam.
-Co się zaczęło?- uporczywie dopytywałam.
Położyłam się wygodnie na łóżku.
-Oglądałaś kiedyś amerykańską Pomoc Domową?- zaczęłam tłumaczyć w niebanalny sposób.
-Nie- odpowiedziała zwięźle.
-Co ty robiłaś wieczorami w akademiku?
-Hm...To, co ja robiłam w akademiku zostawmy na inny wieczorek- odparła troszeczkę wymijająco.
-No tak, zapomniałam, że to TA Ines- uśmiechnęłam się na samą myśl- W każdym razie...
-Opowiedz od początku.
-Usłyszałam, jak German mówi o mnie bardzo...- jakie tu słowo pasuje?- bardzo miłe rzeczy- poszłam na łatwiznę- Weszłam do gabinetu, no i stwierdziłam, że trzeba skończyć nasze głupawe podchody i tak dalej.
-I co on na to?- po jej głosie można było wywnioskować, iż jest coraz bardziej zainteresowana.
-Zarzucił mi niesłychaną rzecz- oburzyłam się- Według niego jestem zbyt seksowna.
-On to uważa za twoją wadę?! Nie wiem, co traci.
-Dokładnie- położyłam dłonie na biodrach, by uwydatnić swe kształty.
-Puknij tego faceta w czoło i to porządnie, bo nie wie co gada- zrobiła się ostra i czułam z jej strony agresję.
-Możliwe...- nie uważnie chwyciłam kubek z herbatą i w sekundzie ponad połowa jego zawartości wylądowała na mojej bluzce. Syknęłam z bólu. Ściągnęłam pośpiesznie mokrą część garderoby. Biegałam po pokoju jak opętana.
-Co się stało?- zapytała.
-Wylałam na siebie herbatę, ale już w porządku- moja niepewność była zastanawiająca. Położyłam się z powrotem na łóżku, bez jakiejkolwiek koszulki.
W tym momencie drzwi od pokoju uchyliły się. Przez te kilka sekund, kiedy jeszcze nie znałam przybysza, modliłam się, by była to Violetta lub Olga. Niestety, przede mną stanął szwagier. Rzuciłam komórką. Poderwałam się gwałtowną, zasłoniłam biust brutalnie potraktowaną pościelą.
-Boże, przepraszam. Najmocniej przepraszam!- przymknął oczy i zasłonił je rękoma, lecz byłam przekonana, że i tak podglądał.
-Auć!- zgięłam się w pół. Ciepła plama po oparzeniu i nagrzana kołdra sprowodowały pieczenie rany.
-Pomóc pani?- jaki on troskliwy!
Mężczyzna zbliżył się do posłania, lekko mrużąc oczy.
- Spokojnie, nic pani nie zrobię.
Dotknął mojej kołdry, co wywołało u mnie zdrowe, jednakże niepohamowane odruchy. Zamachnęłam się i go spoliczkowałam.
-Bardzo mi przykro, to taki odruch- "co ci przyszło do głowy, żeby lać faceta?"
-Wojownicza pani jest- stwierdził, upewniwszy się, czy na pewno nic oprócz policzka nie ucierpiało- I silna.
-Naprawdę przepraszam...Bardzo boli?- troskę miałam we krwi.
-Nic się nie stało. Już się odwracam- wyciągnął dobre wnioski z bolesnej lekcji.
Zapamiętaj, KOBIETA ZMIENNĄ JEST.
-Nie!
-Co nie?- już prawie się odwrócił.
-Coś mi wpadło do oka- dlaczego wybrałam akurat to, nie wiem.
-Oj- rzucił się na pomoc- Zaraz to wyciągniemy- jego dłonie objęły mą twarz- Niech się pani nie rusza.
Kręciłam się niecierpliwie. German, chcąc mi pomóc, przycisnął mnie do łóżka.
Czułam się niezręcznie, ale zarazem tak...nieziemsko. On był tuż nade mną. Po kilku mrugnięciach nic już mnie nie uwierało i nie miałam powodu dalej przetrzymywać szwagra z zaczerwienionym policzkiem. Lecz wciąż leżałam pod nim. German spuścił wzrok. Nie było to dobre posunięcie, ponieważ byłam w samym staniku. Wgapił się w mój biust i talię. Po chwili jednak spojrzał na mnie wprost. Głębia i ciepły kolor jego oczu pochłonęły mnie całkowicie. Rozpływałam się z zamiarem zrobienia pierwszego kroku, jakim było oparcie rąk o tors mężczyzny. Tak samo jak oczy ciepły, w dodatku umięśniony...Zwinnie rozpinałam guziki jego koszuli, ukazując nagą, o dziwo, gładką skórę. Obnażany śledził każdy mój ruch, ja z kolei nie mogłam powstrzymać się od pogładzenia palcami jego klatki piersiowej. Tuż po tym na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech, który został natychmiast odwzajemniony.
Teraz on przejął stery. Przesunął palec po moim dekolcie, między piersiami i pogłaskał brzuch. Łaskotało mnie to, więc zaśmiałam się. Znowu moje szczęście dzielił kochanek. Poczułam słodkie całusy w miejscach, które wcześniej uważnie obserwował. Moje serce przyspieszyło. Zamknęłam oczy, aby umożliwić sobie zatracenie się w tym. Jęknęłam cichutko z rozpalającego mnie od środka podniecenia. Odchyliłam głowę, by mógł dłużej i dokładniej obdarzać mą szyję pocałunkami. Zmierzwiłam jego kruczoczarne włosy. Wygięłam się, a ten skorzystał z okazji i objął moje plecy.
Wbił swoje gorące usta w moje. Całował je z taką samą namiętnością jak wcześniej ciało. Wydawać się mogło, że byliśmy sami w całym wszechświecie, że czas stanął w miejscu. German odgrywał w tej niezwykłej bajce księcia, ja- księżniczkę. Uczucia jednak kłóciły się z rozsądkiem.
-Proszę pana- wyrwałam nas oboje z transu- Musimy przestać...
-Musimy przestać mówić na "pan/pani"- musnął wargami okolice mojego ucha, do którego sekundę wcześniej szeptał.
-Będę tak mówić, kiedy pańskiej narzeczonej nie będzie w sąsiednim pokoju- pieszczoty mnie nie przekonały.
-Czy ty coś sugerujesz, Angie?- forma grzecznościowa według niego odeszła w zapomnienie.
-Czuję się, jak kobieta na pocieszenie, taka zabawka na jedną noc- wymamrotałam, nagiąwszy ciut prawdę- Potrzebuję stałego partnera, a pan nim być nie może. Przykro mi...
Próbowałam wstać, ale German zatrzymał mnie niezbyt delikatnie.
-Angeles, nie jesteś żadną zabawką. Jade jest nikim...
-Nie mów tak- przełamałam się- Będziesz się bawił uczuciami moimi i Jade.
-Bawię się uczuciami tylko Jade- gładził mój policzek. Nie mogłam się mu oddać, nie mogłam...
Ruszyłam do szafy z zamiarem odnalezienia jakiejś bluzki. Specjalnie robiłam to długo, by pozwolić mojemu mózgówi przetworzyć informacje. Co się dzieje? "Jestem w sypialni z moim szwagrem- pracodawcą, który ma narzeczoną"- wymyśliłam sobie odpowiedź- "Co ja wyprawiam?!"
German chodził za mną jak cień. Jego dłonie dotknęły moich bioder.
-"Znów chce mnie przekupić pieszczotami"- pomyślałam, drgnąwszy.
-Proszę, daj mi szansę- szepnął- Załatwię to jak najszybciej się da.
-Przykro mi- powtórzyłam pewnym siebie głosem, choć i tak była to wielka ściema.
-Więc pozwól pocałować się na pożegnanie- po jego twarzy przeszedł cień. Machnęłam obojętnie rękami i wtedy znowu poczułam się magicznie. Każde muśniecie warg ojca Violetty przepełnione było uczuciem, jakie oboje doświadczaliśmy. Czy to miłość? Nieważne, skoro mówiliśmy sobie "dobranoc", a zarazem "żegnaj".
Nagle uniosłam się ku górze. W ramionach Germana zostałam przeniesiona na pobliski fotel.
-Nie idź jeszcze...Muszę ci coś powiedzieć.
-Słucham uważnie- uklęknął przy mnie.
-Domyślam się jak zareagujesz...- wpatrzyłam się w jego dłoń, która zakrywała moje kolano.
-Mów bez ogrudek- zdecydował się.
-Mam szansę- przełknęłam ślinę- nagrać...piosenkę...w studiu...- jąkałam się.
-Chcesz skończyć jak Maria?- wstał. "Zaczęło się...".
-Wiedziałam. Wy wszyscy myślicie tak samo!- zwątpiłam w sens zwierzania się mu.
-Nie krzycz, Angie- przyłożył palec do ust.
-Będę krzyczeć!- nie ustępowałam mu na krok. Poderwałam się.
-Dlaczego tak cię to kusi?- jednak go to obchodziło.
-Kocham śpiewać i będę to robić mimo różnorakich przeszkód- wytłumaczyłam, podchodząc do mężczyzny- Dzielenie się tym z innymi mnie uszczęśliwia.
Tym razem to ja wykorzystywałam bliskość. Gdy pogładziłam tors towarzysza, jakby się rozchmurzył.
-Skoro tak, śmiało śpiewaj- przytulił mnie z uśmiechem.
-Nie znoszę udawania- nie przyjęłam jego wymuszonej zgody- Powiedz mi prosto w twarz, że jestem za stara, brzydka i brak mi talentu- zaszlochałam, opadając z powrotem na fotel. On schylił się nade mną.
-Jesteś młodą, piękną kobietą- wytarł łzę z mego policzka- Masz ogromny talent, ale to nie twoja droga!
No nie! Nie do wiary! Odepchnęłam od siebie wstrętnego kłamcę.
-A skąd ty możesz wiedzieć, jaka jest moja droga?- wezwałam go na pojedynek.
-Nie chcę, żebyś poszła w ślady Marii!- wdowiec tkwił przy swoim.
-Dlaczego? Dlaczego tak bardzo się tego boisz?- uspokoiłam nieco ton głosu.
-Bo cię kocham! Angie, kocham cię!
Wbiło mnie w podłogę. Oniemiałam. Mój ukochany uparciuch podszedł energicznie i połączył swe usta z moimi.
-Ja ciebie też- wyznałam między pocałunkami.
Nie pozwoliłam rozsądkowi dojść do głosu. Kierowały mną uczucia. Objęłam ramiona, tak samo kochane, jak każda część jego ciała. Po raz drugi mój dekolt został rozpieszczony dotykiem tych samych warg. Zapomniałam o Bożym świecie, podczas gdy słyszałam jedynie oddechy i pojedyncze cmoknięcia naszej dwójki.
-Nie chcę cię stacić- w tęczówkach mojego ukochanego zamigotały łzy.
-Nie stracisz- zapewniłam.
I wróciliśmy do zadawania sobie drobnych przyjemności. Pech chciał, aby nagle przemówił rozsądek.
-To dzieje się za szybko- zatrzymałam Germana przed kolejnym całusem.
-Ale Angie...
-German, w takiej sytuacji nie ma miejsca na słowo "ale"- kręciłam przecząco głową.
-Chodzi ci o Jade- domyślił się sam.
-Właśnie, idź do niej- próbowałam wypełnąć z jego objęć, lecz nie udawało się to.
-Nie, chcę zostać z tobą- byłam na przegranej pozycji, gdy musnął wargami okolice mojego obojczyka.
-Zrób to- wycisnęłam z siebie resztki dosadności- To twoja narzeczona.
-Dobrze- westchnął- Zrobię to dla zasady- "co za gest!"- Dasz się pocałować na dobranoc?
-Nie powinnam...
-Jeśli chcesz poczekać, ja również chcę- po czułym cmoknięciu w policzek, skierował się do drzwi.
-Hm...Nie zapomniałeś o czymś?
Wyglądał świetnie, ale jednak...Miał rozpiętą koszulę, potargane włosy, multum szminki dosłownie wszędzie. Wzięłam chusteczkę i śmiejąc się, wytarłam różowe ślady moich ust. Zdziwiłam się w jakich miejscach całowałam mężczyznę. Zapięłam śnieżnobiałą koszulę. Okazało się, że German cały czas śledzi mnie wzrokiem. Spłonęłam rumieńcem, po czym przegładziłam mu czuprynę.
-Daj buziaka- prosił, błagał.
-Oj, no masz- cmoknęłam jego usta.
Jednak ten przyciągnął mnie mocno do siebie. "Buziak" był bardzo czuły.
-To nie fair- zaprotestowałam.
-Kocham Cię- dobiegło znów do moich uszu.
-Idź już- nakazałam, a on uśmiechnął się zawadiacko.
Wreszcie mój kochanek był za drzwiami. Modliłam się jedynie o to, by nie zrobił czegoś głupiego.
-Domyślam się jak zareagujesz...- wpatrzyłam się w jego dłoń, która zakrywała moje kolano.
-Mów bez ogrudek- zdecydował się.
-Mam szansę- przełknęłam ślinę- nagrać...piosenkę...w studiu...- jąkałam się.
-Chcesz skończyć jak Maria?- wstał. "Zaczęło się...".
-Wiedziałam. Wy wszyscy myślicie tak samo!- zwątpiłam w sens zwierzania się mu.
-Nie krzycz, Angie- przyłożył palec do ust.
-Będę krzyczeć!- nie ustępowałam mu na krok. Poderwałam się.
-Dlaczego tak cię to kusi?- jednak go to obchodziło.
-Kocham śpiewać i będę to robić mimo różnorakich przeszkód- wytłumaczyłam, podchodząc do mężczyzny- Dzielenie się tym z innymi mnie uszczęśliwia.
Tym razem to ja wykorzystywałam bliskość. Gdy pogładziłam tors towarzysza, jakby się rozchmurzył.
-Skoro tak, śmiało śpiewaj- przytulił mnie z uśmiechem.
-Nie znoszę udawania- nie przyjęłam jego wymuszonej zgody- Powiedz mi prosto w twarz, że jestem za stara, brzydka i brak mi talentu- zaszlochałam, opadając z powrotem na fotel. On schylił się nade mną.
-Jesteś młodą, piękną kobietą- wytarł łzę z mego policzka- Masz ogromny talent, ale to nie twoja droga!
No nie! Nie do wiary! Odepchnęłam od siebie wstrętnego kłamcę.
-A skąd ty możesz wiedzieć, jaka jest moja droga?- wezwałam go na pojedynek.
-Nie chcę, żebyś poszła w ślady Marii!- wdowiec tkwił przy swoim.
-Dlaczego? Dlaczego tak bardzo się tego boisz?- uspokoiłam nieco ton głosu.
-Bo cię kocham! Angie, kocham cię!
Wbiło mnie w podłogę. Oniemiałam. Mój ukochany uparciuch podszedł energicznie i połączył swe usta z moimi.
-Ja ciebie też- wyznałam między pocałunkami.
Nie pozwoliłam rozsądkowi dojść do głosu. Kierowały mną uczucia. Objęłam ramiona, tak samo kochane, jak każda część jego ciała. Po raz drugi mój dekolt został rozpieszczony dotykiem tych samych warg. Zapomniałam o Bożym świecie, podczas gdy słyszałam jedynie oddechy i pojedyncze cmoknięcia naszej dwójki.
-Nie chcę cię stacić- w tęczówkach mojego ukochanego zamigotały łzy.
-Nie stracisz- zapewniłam.
I wróciliśmy do zadawania sobie drobnych przyjemności. Pech chciał, aby nagle przemówił rozsądek.
-To dzieje się za szybko- zatrzymałam Germana przed kolejnym całusem.
-Ale Angie...
-German, w takiej sytuacji nie ma miejsca na słowo "ale"- kręciłam przecząco głową.
-Chodzi ci o Jade- domyślił się sam.
-Właśnie, idź do niej- próbowałam wypełnąć z jego objęć, lecz nie udawało się to.
-Nie, chcę zostać z tobą- byłam na przegranej pozycji, gdy musnął wargami okolice mojego obojczyka.
-Zrób to- wycisnęłam z siebie resztki dosadności- To twoja narzeczona.
-Dobrze- westchnął- Zrobię to dla zasady- "co za gest!"- Dasz się pocałować na dobranoc?
-Nie powinnam...
-Jeśli chcesz poczekać, ja również chcę- po czułym cmoknięciu w policzek, skierował się do drzwi.
-Hm...Nie zapomniałeś o czymś?
Wyglądał świetnie, ale jednak...Miał rozpiętą koszulę, potargane włosy, multum szminki dosłownie wszędzie. Wzięłam chusteczkę i śmiejąc się, wytarłam różowe ślady moich ust. Zdziwiłam się w jakich miejscach całowałam mężczyznę. Zapięłam śnieżnobiałą koszulę. Okazało się, że German cały czas śledzi mnie wzrokiem. Spłonęłam rumieńcem, po czym przegładziłam mu czuprynę.
-Daj buziaka- prosił, błagał.
-Oj, no masz- cmoknęłam jego usta.
Jednak ten przyciągnął mnie mocno do siebie. "Buziak" był bardzo czuły.
-To nie fair- zaprotestowałam.
-Kocham Cię- dobiegło znów do moich uszu.
-Idź już- nakazałam, a on uśmiechnął się zawadiacko.
Wreszcie mój kochanek był za drzwiami. Modliłam się jedynie o to, by nie zrobił czegoś głupiego.
Podniosłam komórkę z podłogi w kącie. Szafa, przy której German mnie całował była otwarta, a ubrania w niej porozrzucane. Łóżko również nie należało do najschludniej pościelonych. Ogarnęłam te dwa uosobienia kataklizmu i wślizgnęłam się pod kołdrę. Cała pościel pachniała mocno męskimi perfumami, szczególnie jedna z poduszek. Rozmarzyłam się...
"Jak to jeden wieczór może zmienić wszystko"- myślałam- "Jeszcze kilka godzin temu nie byłam pewna swoich uczuć, próbowałam się bronić przed prawdą. A jednak kiedy tylko mnie dotknął, wszystkie wątpliwości zniknęły. Z każdą chwilą z nim spędzoną, poziom endorfiny w mojej krwi wzrastał. Wyszedł, posmutniałam. Przecież opuścił mnie z powodu swej narzeczonej i mimo że zachęciłam go do tego, żałowałam. Nie chciałam się nim dzielić. Kochał mnie tak, jak jeszcze nikt inny. Całym sobą..."
Nagle przyszło mi do głowy, iż German mógł być doskonałym aktorem i udawać to wszystko. Po co? Nie miałam pojęcia, ale przerażała mnie myśl o nim i Jade, całujących się w sypialni. W głębi serca kłóciło się to z charakterem mojego szwagra. Czułam do niego coś więcej niż sympatię i nawet nie obchodziło mnie nasze spowinowacenie.
Przypomniałam sobie o kłótni z mamą, co zaburzyło moje optymistyczne patrzenie w przyszłość. Potem stwierdziłam, iż mam też wiernych przyjaciół. Ines i Violetta na pewno pokibicują naszej dwójce. Rozchmurzyłam się.
Zamiast swego ukochanego wzięłam w ramiona poduszkę pachnącą jak on i już po chwili kraina snów przede mną otworem...
"Jak to jeden wieczór może zmienić wszystko"- myślałam- "Jeszcze kilka godzin temu nie byłam pewna swoich uczuć, próbowałam się bronić przed prawdą. A jednak kiedy tylko mnie dotknął, wszystkie wątpliwości zniknęły. Z każdą chwilą z nim spędzoną, poziom endorfiny w mojej krwi wzrastał. Wyszedł, posmutniałam. Przecież opuścił mnie z powodu swej narzeczonej i mimo że zachęciłam go do tego, żałowałam. Nie chciałam się nim dzielić. Kochał mnie tak, jak jeszcze nikt inny. Całym sobą..."
Nagle przyszło mi do głowy, iż German mógł być doskonałym aktorem i udawać to wszystko. Po co? Nie miałam pojęcia, ale przerażała mnie myśl o nim i Jade, całujących się w sypialni. W głębi serca kłóciło się to z charakterem mojego szwagra. Czułam do niego coś więcej niż sympatię i nawet nie obchodziło mnie nasze spowinowacenie.
Przypomniałam sobie o kłótni z mamą, co zaburzyło moje optymistyczne patrzenie w przyszłość. Potem stwierdziłam, iż mam też wiernych przyjaciół. Ines i Violetta na pewno pokibicują naszej dwójce. Rozchmurzyłam się.
Zamiast swego ukochanego wzięłam w ramiona poduszkę pachnącą jak on i już po chwili kraina snów przede mną otworem...
-------------------------------------
Wydaje mi się, że poznajecie kompozycję Angeles. <3
Początek taki niewinny, a później...Patola się szerzy.
Szczerość, szczerość i jeszcze raz szczerość w komentarzach poproszę.
Do następnego, mam nadzieję, że bardziej udanego.
Wydaje mi się, że poznajecie kompozycję Angeles. <3
Początek taki niewinny, a później...Patola się szerzy.
Szczerość, szczerość i jeszcze raz szczerość w komentarzach poproszę.
Do następnego, mam nadzieję, że bardziej udanego.
Ruda
Germangie <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
hihihihihih Germangie<3
OdpowiedzUsuńPrzez cały rozdział, CAŁY, się śmiałam, kobieto genialnie piszesz.
CZEKAM NA NEXTA XDDD
Boże drogi, jakie to jest zboczone! To ja już wolę nie wiedzieć, co tam w tej Twojej główce jeszcze siedzi.
OdpowiedzUsuńOkej, nie ukrywam, że mi się podobało. :D
Masz talent. Życzę powodzenia i czekam na next. ;-)
Genialny rozdział :) I genialna patola xD Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńgermangie jak słodko awww... i tak mam nie dosyt xD świetny rozdział czekam na nexta
OdpowiedzUsuńRozdział słodki <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next i życzę dużo weny !
Hahahha :D
OdpowiedzUsuńBoże, genialne! XD
"Hermanszi" takie słodkie ^^ Powiedzmy... XD
Co zboczone - fajne! Podobno ;-;
Czekam na więcej. Talent masz - pisz! :D
Zapraszam do mnie ;>
Dobra, w końcu zmotywowałam się do napisania komentarza. :D Wiem, że nie chcesz powtórnego użycia słowa "zboczone", więc może powiem (napisze).. ekscytujące. :D Podobają mi się sytuacja między Germangie, mam nadzieję, że będziesz taka dobra i jeszcze pociągniesz ten ich "cichy romansik", zanim Angie zacznie spekulować na temat tego związku. :D A więc do przeczytania! :)
OdpowiedzUsuńAwwww Germangie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało.
Czekam na next.
~ Asia♡