niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 4

Niestrudzona szłam przed siebie, ciągnąc za sobą niewielką walizkę. Po bezcelowym spacerze przycupnęłam na ławce na skraju parku. Rozmyślałam nad powodem mojego zwolnienia.
Jestem świadoma, że należę do osób otwartych i wygadanych. Taka byłam zawsze. Czasami nawet nauczyciele mówili, że kiedyś moja prawdomówność zapędzi mnie w kozi róg. Teraz żałuję. Dlaczego to on, mój szwagier i zarazem pracodawca, musiał skosztować tego prawdziwego charakteru Angeles? Może dlatego, że okazywał mi sympatię, pozwalał mi być sobą i mimo sprzeczek dał mi odczuć, iż należę do rodziny. Zanim w jego życiu na dobre zagościła panna LaFointene, ojciec Violetty był inny. Sprawiał wrażenie radosnego i co najważniejsze, myślał logicznie. Wszystkim nam tego brakuje, czyż nie? Nigdy nie zrobiłby czegoś tak okropnego swojej córce, jak zabranie jej rzeczy matki. Bo odkąd pojawiłam się w jego domu on… Właśnie! Czyli to ja byłam całym źródłem kłopotów. German chciał zapomnieć o Mari, bo poznał mnie, młodszą siostrę żony. A Jade? Nawet nie miałam prawa ją o nic obwiniać. Ona zwyczajnie skorzystała z okazji na zamążpójście za milionera. Też bym tak zrobiła. Nie ponosiła za nic odpowiedzialności, bo to German, świadomie lub nieświadomie, chciał ją mieć przy sobie. Pragnął zapomnieć o smutnej przeszłości, ale również z nową partnerką nie był szczęśliwy. Ktoś mu to uniemożliwiał.
-Przecież to ja jestem tą osobą!- wykrzyczałam to na głos. Dzięki Bogu nikogo nie było w pobliżu, więc nikt zapewne tego nie usłyszał.  
Zaprzestałam rozmyślaniom. Bez celu rozglądałam się po parku. Niebo dawno zrobiło się szare, a zieleń drzew szumiała złowrogo. Powoli zaczęto zapalać lampy. Wśród ulicznego mroku, zobaczyłam jakąś męską, lecz drobną sylwetkę. Zbliżała się ona niebezpiecznie w moją stronę, sprawiając wrażenie zaślepionej i nieobecnej. Zaczynałam się bać. Swoim zwyczajem pozwoliłam, by zawładnęły mną emocje. Co zrobiłam? Zaczęłam biec w odwrotnym kierunku.
Kółka od mojej walizki uderzały o kolejne krawężniki. Co chwilę odwracałam głowę, aby zobaczyć, czy nieznajomy nadal mnie śledzi. On wciąż tam był.
Znienacka stanął wprost przede mną. Cofnęłam się o kilka kroków, ale pech ciał, abym upadła. Przeraziłam się.
-Nic ci się nie stało?- facet w czerni wyciągnął do mnie ręce.
Miałam złe przeczucia. Mówił mi na „ty” i ofiarował pomoc, mimo że sam mnie nachodził. Nie zastanawiając się zbyt długo, wstałam i zamachnęłam się. Anonim najwidoczniej oberwał w noc, bo usłyszałam gruchnięcie. Potem zabrzmiał plusk wody, która z wdziękiem słonia oblała również mnie.
-Angie!- wrzasnął nieznajomy, będąc już w fontannie.
Skądś znałam ten głos? To Pablito. Przerażona pomogłam przyjacielowi wydostać się z wody.
-Bardzo cię przepraszam, Pablo- czułam jak oblewa mnie rumieniec wstydu- Nic ci nie jest?
-Nic, jest okay- stwierdził, zobaczywszy krew na dłoni.
-Chodź do mnie, to…
-Nie, nie trzeba Angie. Muszę się tylko wysuszyć- powoli mnie mijał.
-Jesteś pewny?- wolałam się upewnić, bo wtedy może zmniejszyłyby się moje wyrzuty sumienia.
-Tak. Do zobaczenia!- zawołał, po czym schował się za rogiem sąsiedniej ulicy.
Westchnęłam i powróciłam do bezużytecznego siedzenia na ławce.Mogłam skierować siebie i swoją walizkę do mieszkania w pobliskiej kamienicy. Ale ja wolałam siedzieć w opustoszałym parku i rozmyślać nad sensem życia. 
Nagle, pośród szumu drzew, dosłyszałam czyjś płacz. Odwróciłam głowę w stronę, z której dochodził ten odgłos. Wytężyłam wzrok i moim oczom ukazała się postać młodej kobiety. Siedziała na ławce alejkę dalej i ocierała łzy ze swych policzków w kolorze alabastru. Podeszłam bliżej, a wtedy zauroczyła mnie rudość jej bujnych loków. Spojrzała na mnie dużymi oczami, czasami niebieskimi, czasami zielonymi, a innym razem szarymi, które zdobiły długie jasnobrązowe rzęsy.
-Cześć- powitałam kobietę.
-Cześć- odpowiedziała dość niskim głosem.
Usiadłam obok niej. W tej chwili uświadomiłam sobie, że zawieranie nowych znajomości nie jest takie łatwe. Rudowłosa drgnęła, gdy wyczuła moją obecność, ale nie zamierzałam się poddawać. Coś mnie w jej osobie zaintrygowało.
-Dlaczego płaczesz?
-A jak myślisz? Idź lepiej, nie będę ci zrzędzić- chciała się mnie pozbyć.
-Nie- odparłam zdecydowanie- Chcę ci pomóc.
-Nikt nie chce, to dlaczego ty masz chcieć? Nawet się nie znamy.
-Więc się poznajmy. Angie- uśmiechnęłam się.
-Ines- szepnęła, uścisnąwszy moją dłoń.
-Co tu robisz?
-Cóż… Park to doskonałe miejsce dla bezdomnych- oświadczyła- I porzuconych.
-Prawda- skinęłam głową.
-Ty też jesteś tutaj, bo nie mas gdzie mieszkać?- wlepiła wzrok w trawę, obok której obie siedziałyśmy.
-Nie- wyznałam szczerze- Ale właśnie straciłam pracę, dzięki której widywałam się z siostrzenicą.
-To idź do domu, już się ściemniło- nakazała.
-Dobrze, jeśli pójdziesz ze mną- powiedziałam to zupełnie bez zastanowienia.
-Nie żartuj- przeniosła wzrok na coś w oddali.
-Mówię poważnie- wstałam i podałam jej rękę, aby zrobiła to samo.
-Jak mam ci dziękować?- chyba była wdzięczna. Jej czerwone usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
-Nie dziękuj. Bierz walizkę i idziemy- zarządziłam.
Gdy tylko chwyciłam swój bagaż, skierowałyśmy się w jedną z kamienic. Tam właśnie mieszkałam.

Przekręciłam klucz w drzwiach. Znalazłyśmy się w moim starym, małym mieszkaniu. Było trochę zaniedbane, ponieważ przez długi czas go nie odwiedzałam. Lecz Ines i tak była zadowolona.
-Dziękuję- mówiła natarczywie.
-Gdzie chcesz spać?- zapytałam, bo tego wymagała grzeczność.
-Wszystko jedno. Byle był dach nad głową- stwierdziła moja lokatorka.
-Więc kanapa, dobrze?- na to kobieta kiwnęła głową.
Zaczęłam trzepać i układać poduszki. Ines dołączyła do mnie. I tym jeszcze bardziej mnie sobą zainteresowała. Tanecznym krokiem wytarła kurze z mebli, potem wspólnie umyłyśmy wszystkie zakamarki mieszkania. Takim sposobem nowa koleżanka dotarła do mojej sypialni. Praktycznie natychmiast zauważyła fotografię na komodzie. Przedstawiała ona Marię, Germana oraz dwuletnią Violettę.
-Śliczne zdjęcie- rzuciła i wróciła do sprzątania pomieszczenia.
Gdy skończyłyśmy, zajrzałam do lodówki. Świeciła pustkami.
-Zamówimy pizzę?- zaproponowałam ze wstydem.
-Pewnie- zgodziła się Ines, siadając w wielkim fotelu w salonie.
Dokonałam zamówienia, pizza miała zostać dostarczona w ciągu czterdziestu minut. Miałyśmy więc trochę czasu. Może wykorzystać ją, by się bliżej poznać?
-Ines, zamieszkamy razem, a ja tak naprawdę nic o tobie nie wiem. Jak znalazłaś się w parku?- zajęłam miejsce na kanapie obok koleżanki.
-Cóż… To długa historia, z której morał taki: nie wdawaj się w związki z niewłaściwymi facetami- udzieliła wymijającej odpowiedzi, ale doskonale ją zrozumiałam- A ty?
-Też wszystko przez faceta.
-Jak zawsze- wtrąciła z uśmieszkiem.
-Z pracy zwolnił mnie własny szwagier, wcześniej załatwiając mi powrót do drugiej pracy- dokończyłam.
-Czekaj, bo nie rozumiem- przyznała szczerze.
-Kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką, moja starsza siostra, Maria, wyszła za pewnego inżyniera. Urodziła im się córeczka, Viola.
-To ci co byli na zdjęciu?- dopytywała.
-Tak. Wkrótce moja siostra zginęła w katastrofie samolotu i osierociła dziecko. Jej mąż, German, znienawidził naszą rodzinę i zabrał Violettę na drugi koniec świata. Kiedy ta miała szesnaście lat, wrócił do Buenos Aires. Chciałam poznać swoją siostrzenicę, ale wrogość,  jaką  German nas darzył uniemożliwiła mi zrobienie tego w uczciwy sposób. Zatrudniłam się u inżyniera w charakterze guwernantki Violetty i tak przepracowałam tam rok. W między czasie, pracowałam również w Studio 21. Uczyłam i mam nadzieję, że nadal będę uczyć śpiewu. Po roku wszystko się wydało. Mimo to wciąż mogłam mieszkać u Germana. Całkiem niedawno znalazł sobie narzeczoną i wyparł się większości rzeczy, w które wcześniej wierzył. Stawiałam się mu i za to mnie zwolnił- wypłynęło ze mnie.
-Czekaj… Twoją siostrą jest Maria Saramego?
-Była- poprawiłam ją ze smutkiem w głosie.
-Przykro mi. Czyli masz wykształcenie muzyczne?
-Owszem. Państwowa Szkoła Muzyczna I i II stopnia w Rosario, a potem Akademia Muzyczna w Madrycie.
-Ja jestem właścicielką studia nagraniowego. Umiesz śpiewać?
-Tak sobie, ale ja się do tego nie nadaję, nie- od razu zaprzeczyłam.
-Oj, nie bądź taka. Śpiewaj!- jej entuzjazm mnie zadziwiał.
Przystałam na jej propozycję. Wybrałam jedną z najczęściej słuchanych przeze mnie piosenek. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w dźwięki wydobywane z mojego gardła.
All at once
I finally took a moment. 
And I'm realizing that. 
You're not coming back. 
And it's finally hit me all at once. 
All at once I've started counting teardrops. 
And at least a million fell. 
My eyes began to swell. 
And all my dreams were shattered all at once.
Wyrzuciłam z siebie smutek i żal, jaki do tej pory chował się w najskrytszych zakamarkach mojej duszy. Kończąc,
delikatnie ściszyłam głos i uchyliłam powieki.
-Wow!- niosły się brawa- Oto nasza Angeles!
-Nie żartuj, dobrze? Śpiewam strasznie.
-Nieprawda! Masz prawdziwy talent i musisz go wykorzystać- doskonale wiedziałam o czym myślała.
-Nie ma mowy- ruszyłam do kuchni.
-Pomyśl, ilu ludzi chciałoby być na twoim miejscu-uparcie  nalegała, co zaczynało mnie denerwować.
-Wątpię, czy by chcieli- stwierdziłam, wyjmując talerze z szafki.
Jak na zawołanie odezwał się dzwonek do drzwi. Szybko je otworzyłam.
-Wyobraź sobie. Piękne stroje, pieniądze, sława- Ines chodziła za mną niczym cień.
-Lubię swoje ubrania- przechwyciłam pizzę od dostawcy- Pieniędzy mi jakoś nie brakuje. Reszty nie trzeba- rzuciłam do chłopaka, a ten chyląc głowę, ulotnił się.- A sława nie jest mi potrzebna.
-Angie, do cholery, twoje życie się nie zatrzymało. Dalej możesz próbować nowych rzeczy.
-Skupmy się na pizzy, dobra? – zmieniłam temat.
Po chwili zajadałam się zamówionym daniem z moją śliczną nową koleżanką. 

___________________________________________
Poszła czwóreczka. 
Jest tu jakiś fan Pangie? XD 
Na pewno poznajecie kim jest nasza Ines. :D
Dużą część tego rozdziału pisałam z moją przyjaciółką Karoliną. Ma również swojego bloga. Łapcie linka: http://angie-ever-forever.blogspot.com/ Mimo że poznałam ją w internecie, jest dla mnie bardzo ważna i wysoko cenię sobie jej pomoc. 
A tutaj macie linka do piosenki, którą śpiewała Angeles w tym rozdziale i również wcześniejszych. https://www.youtube.com/watch?v=t1Y5Ln9PzVw
Pozdrawiam wszystkich!

Ruda

8 komentarzy:

  1. No za wiele tego Pangie nie było. XD Ale tak - jest fanka. ME, haha. :D Kocham naszego Misia i w ogóle taka podjara, bo Kelo znowu będzie miał zarost w V3! ♥ Dobra, rozdział. Ej no, kojarzę babkę, ale skąd? XD Idk, niestety, oświeć mnie. XD W każdym razie świetny był, do przeczytania, buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pangie gdzieś tam było, tylko gdzie? XD Jakie to romsntyczne dostać w nos...:D Dzięki. :) Tak, "do przeczytania". Oby to nastąpiło jak najszybciej. Na razie nic się na to nie zanosi. Uff, złapałam te buziaki! Również całuję. ♡

      Usuń
  2. Jak obiecałam komentuję! XD Tylko co ja mam napisać?
    No to tak:
    Pablito dostał w nos, daję okejkę.
    Angie jednak umie zawierać nowe znajomości, rudowłosa jakoś mi się tak kojarzy z Tobą Ruda XDD
    Na tym zakończę mój komentarz.
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taki dziwny zbieg okoliczności z kolorem włosów Inés XD. Dzięki za komentarz i życzę cierpliwości, aby wytrzymać czekanie na piątkę. :)

      Usuń
  3. Aż dziwne że przeczytałam 2 pierwsze rozdziały. Bo były strasznie długie a ja z natury jestem leniem... No cóż, taka JA. A wracając do twojego pytania. Tak! Fanka Pangie kolejna się znalazła :) Choć ja jestem rozdarta między Germangie a Pangie. Ehh. I weź tu mnie zrozum. Nie chcę się znów rozpisywać (bo pewnie straciłabyś tylko kilka sekund swojego życia czytając moje niekonstruktywne komentarze). Więc spróbuję to ująć jak najbardziej racjonalnie.
    Było zaje.fajnie. Miło się czyta, dawno czegoś takiego nie widziałam. Nie masz bardzo owocnego słownictwa (które uwielbiam) a mimo to podoba mi się. To raczej rzadkość...
    Pablo - dostał w nos, wykrwawił się i poszedł. Daje okejkę bo był. xd
    Angie - walę to. Uciekam. Szybko zniknęła z tego domu.
    German - sieroctwo normalnie, czyli to co uwielbiam. ;-D
    Ines - już ją lubię, choć mam niemiłe wspomnienia z rudymi osobnikami. Chyba się do niej przekonam. W ogóle się zdziwiłam. Kobieta która jest właścicielką studia nagraniowego nie ma gdzie mieszkać? Czy tylko mi się wydaję to trochę... Dziwne?

    A i czyżby ten sen miał się niedługo spełnić? Gdy wspomniano już o studiu nagraniowym to od razu widzę już tą kochaną rodzinkę którą pani Saramego (?) sobie wyśniła. :-D

    Zostawiając cię z moją opinią żegnam

    Pozderki ~ Bleer

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem zdecydowanie za Germangie, choć przyznaję, iż German to sierota. Ale i tak go kocham. ♡ Nie wiem, czy mam się cieszyć, że nie posiadam "bardzo owocnego słownictwa", czy płakać, ale okay. A nasza Inés...Jest ruda, bo moja nazwa nie jest bez powodu. Ja też mam taki kolor włosów. I denerwują mnie stereotypy o rudych. O tym, dlaczego Ines jest w takiej sytuacji dowiesz się w kolejnych rozdziałach. A sen...Owszem, może się ziścić. Ale nic pewnego. Dzięki za długi komentarz i również pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Co by tu napisać ?
    Rozdział super. Jak anioła głos Pablo dostał w nos. Spodobała mi się postać tej,no tej Ines :) Znam taką jedną rudą też jest śliczna. Nazywa się Gabrysia. Znasz ją ? xD
    Wracając do Twojego pytania o fanach Pangie to wiesz, że jestem za GERMANGIE !!!
    Czekam na next ! Mam się pomodlić o wenę ?

    ~` Żona Ramosa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you very much [Ach, ten Inglish! XD] Nonie wiem, czy znam tą Gabrysię XD. Modlitwy o wenę nigdy za wiele. Papatki. :]

      Usuń