Niestrudzona szłam przed siebie,
ciągnąc za sobą niewielką walizkę. Po bezcelowym spacerze przycupnęłam na ławce na skraju parku. Rozmyślałam nad powodem mojego zwolnienia.
Jestem świadoma, że należę do
osób otwartych i wygadanych. Taka byłam zawsze. Czasami nawet nauczyciele
mówili, że kiedyś moja prawdomówność zapędzi mnie w kozi róg. Teraz żałuję.
Dlaczego to on, mój szwagier i zarazem pracodawca, musiał skosztować tego prawdziwego
charakteru Angeles? Może dlatego, że okazywał mi sympatię, pozwalał mi być sobą
i mimo sprzeczek dał mi odczuć, iż należę do rodziny. Zanim w jego życiu na
dobre zagościła panna LaFointene, ojciec Violetty był inny. Sprawiał wrażenie
radosnego i co najważniejsze, myślał logicznie. Wszystkim nam tego brakuje,
czyż nie? Nigdy nie zrobiłby czegoś tak okropnego swojej córce, jak zabranie
jej rzeczy matki. Bo odkąd pojawiłam się w jego domu on… Właśnie! Czyli to ja
byłam całym źródłem kłopotów. German chciał zapomnieć o Mari, bo poznał mnie,
młodszą siostrę żony. A Jade? Nawet nie miałam prawa ją o nic obwiniać. Ona
zwyczajnie skorzystała z okazji na zamążpójście za milionera. Też bym tak
zrobiła. Nie ponosiła za nic odpowiedzialności, bo to German, świadomie lub
nieświadomie, chciał ją mieć przy sobie. Pragnął zapomnieć o smutnej
przeszłości, ale również z nową partnerką nie był szczęśliwy. Ktoś mu to
uniemożliwiał.
-Przecież to ja jestem tą
osobą!- wykrzyczałam to na głos. Dzięki Bogu nikogo nie było w pobliżu, więc
nikt zapewne tego nie usłyszał.
Zaprzestałam rozmyślaniom. Bez
celu rozglądałam się po parku. Niebo dawno zrobiło się szare, a zieleń drzew
szumiała złowrogo. Powoli zaczęto zapalać lampy. Wśród ulicznego mroku,
zobaczyłam jakąś męską, lecz drobną sylwetkę. Zbliżała się ona niebezpiecznie w
moją stronę, sprawiając wrażenie zaślepionej i nieobecnej. Zaczynałam się bać.
Swoim zwyczajem pozwoliłam, by zawładnęły mną emocje. Co zrobiłam? Zaczęłam
biec w odwrotnym kierunku.
Kółka od mojej walizki uderzały
o kolejne krawężniki. Co chwilę odwracałam głowę, aby zobaczyć, czy nieznajomy
nadal mnie śledzi. On wciąż tam był.
Znienacka stanął wprost przede
mną. Cofnęłam się o kilka kroków, ale pech ciał, abym upadła. Przeraziłam się.
-Nic ci się nie stało?- facet w
czerni wyciągnął do mnie ręce.
Miałam złe przeczucia. Mówił mi
na „ty” i ofiarował pomoc, mimo że sam mnie nachodził. Nie zastanawiając się
zbyt długo, wstałam i zamachnęłam się. Anonim najwidoczniej oberwał w noc, bo
usłyszałam gruchnięcie. Potem zabrzmiał plusk wody, która z wdziękiem słonia
oblała również mnie.
-Angie!- wrzasnął nieznajomy, będąc
już w fontannie.
Skądś znałam ten głos? To
Pablito. Przerażona pomogłam przyjacielowi wydostać się z wody.
-Bardzo cię przepraszam, Pablo-
czułam jak oblewa mnie rumieniec wstydu- Nic ci nie jest?
-Nic, jest okay- stwierdził,
zobaczywszy krew na dłoni.
-Chodź do mnie, to…
-Nie, nie trzeba Angie. Muszę
się tylko wysuszyć- powoli mnie mijał.
-Jesteś pewny?- wolałam się
upewnić, bo wtedy może zmniejszyłyby się moje wyrzuty sumienia.
-Tak. Do zobaczenia!- zawołał,
po czym schował się za rogiem sąsiedniej ulicy.
Westchnęłam i powróciłam do bezużytecznego siedzenia
na ławce.Mogłam
skierować siebie i swoją walizkę do mieszkania w pobliskiej kamienicy. Ale ja
wolałam siedzieć w opustoszałym parku i rozmyślać nad sensem życia.
-Cześć- powitałam kobietę.
-Cześć- odpowiedziała dość niskim głosem.
Usiadłam obok niej. W tej chwili uświadomiłam
sobie, że zawieranie nowych znajomości nie jest takie łatwe. Rudowłosa drgnęła,
gdy wyczuła moją obecność,
ale nie zamierzałam się poddawać. Coś mnie w jej osobie zaintrygowało.
-Dlaczego
płaczesz?
-A
jak myślisz? Idź lepiej, nie będę ci zrzędzić- chciała się mnie pozbyć.
-Nie-
odparłam zdecydowanie- Chcę ci pomóc.
-Nikt
nie chce, to dlaczego ty masz chcieć? Nawet się nie znamy.
-Więc
się poznajmy. Angie- uśmiechnęłam się.
-Ines- szepnęła, uścisnąwszy moją dłoń.
-Co
tu robisz?
-Cóż…
Park to doskonałe miejsce dla bezdomnych- oświadczyła- I porzuconych.
-Prawda-
skinęłam głową.
-Ty
też jesteś tutaj, bo nie mas gdzie mieszkać?- wlepiła wzrok w trawę, obok której
obie siedziałyśmy.
-Nie-
wyznałam szczerze- Ale właśnie straciłam pracę, dzięki której widywałam się z
siostrzenicą.
-To
idź do domu, już się ściemniło- nakazała.
-Dobrze,
jeśli pójdziesz ze mną- powiedziałam to zupełnie bez zastanowienia.
-Nie
żartuj- przeniosła wzrok na coś w oddali.
-Mówię
poważnie- wstałam i podałam jej rękę, aby zrobiła to samo.
-Jak
mam ci dziękować?- chyba była wdzięczna. Jej czerwone usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
-Nie
dziękuj. Bierz walizkę i idziemy- zarządziłam.
Gdy
tylko chwyciłam swój bagaż, skierowałyśmy się w jedną z kamienic. Tam właśnie
mieszkałam.
-Dziękuję- mówiła natarczywie.
-Gdzie chcesz spać?- zapytałam,
bo tego wymagała grzeczność.
-Wszystko jedno. Byle był dach
nad głową- stwierdziła moja lokatorka.
-Więc kanapa, dobrze?- na to
kobieta kiwnęła głową.
Zaczęłam trzepać i układać
poduszki. Ines dołączyła do mnie. I tym jeszcze bardziej mnie sobą
zainteresowała. Tanecznym krokiem wytarła kurze z mebli, potem wspólnie
umyłyśmy wszystkie zakamarki mieszkania. Takim sposobem nowa koleżanka dotarła
do mojej sypialni. Praktycznie natychmiast zauważyła fotografię na komodzie.
Przedstawiała ona Marię, Germana oraz dwuletnią Violettę.
-Śliczne zdjęcie- rzuciła i
wróciła do sprzątania pomieszczenia.
Gdy skończyłyśmy, zajrzałam do lodówki. Świeciła pustkami.
-Zamówimy pizzę?- zaproponowałam
ze wstydem.
-Pewnie- zgodziła się Ines,
siadając w wielkim fotelu w salonie.
Dokonałam zamówienia, pizza
miała zostać dostarczona w ciągu czterdziestu minut. Miałyśmy więc trochę
czasu. Może wykorzystać ją, by się bliżej poznać?
-Ines, zamieszkamy razem, a ja
tak naprawdę nic o tobie nie wiem. Jak znalazłaś się w parku?- zajęłam miejsce
na kanapie obok koleżanki.
-Cóż… To długa historia, z
której morał taki: nie wdawaj się w związki z niewłaściwymi facetami- udzieliła
wymijającej odpowiedzi, ale doskonale ją zrozumiałam- A ty?
-Też wszystko przez faceta.
-Jak zawsze- wtrąciła z
uśmieszkiem.
-Z pracy zwolnił mnie własny
szwagier, wcześniej załatwiając mi powrót do drugiej pracy- dokończyłam.
-Czekaj, bo nie rozumiem-
przyznała szczerze.
-Kiedy byłam jeszcze małą
dziewczynką, moja starsza siostra, Maria, wyszła za pewnego inżyniera. Urodziła im się
córeczka, Viola.
-To ci co byli na zdjęciu?-
dopytywała.
-Tak. Wkrótce moja siostra
zginęła w katastrofie samolotu i osierociła dziecko. Jej mąż, German,
znienawidził naszą rodzinę i zabrał Violettę na drugi koniec świata. Kiedy ta
miała szesnaście lat, wrócił do Buenos Aires. Chciałam poznać swoją
siostrzenicę, ale wrogość, jaką German nas darzył uniemożliwiła mi zrobienie
tego w uczciwy sposób. Zatrudniłam się u inżyniera w charakterze guwernantki
Violetty i tak przepracowałam tam rok. W między czasie, pracowałam również w
Studio 21. Uczyłam i mam nadzieję, że nadal będę uczyć śpiewu. Po roku wszystko
się wydało. Mimo to wciąż mogłam mieszkać u Germana. Całkiem niedawno znalazł
sobie narzeczoną i wyparł się większości rzeczy, w które wcześniej wierzył.
Stawiałam się mu i za to mnie zwolnił- wypłynęło ze mnie.
-Czekaj… Twoją siostrą jest Maria Saramego?
-Była- poprawiłam ją ze smutkiem
w głosie.
-Przykro mi. Czyli masz
wykształcenie muzyczne?
-Owszem. Państwowa Szkoła
Muzyczna I i II stopnia w Rosario, a potem Akademia Muzyczna w Madrycie.
-Ja jestem właścicielką studia
nagraniowego. Umiesz śpiewać?
-Tak sobie, ale ja się do tego nie
nadaję, nie- od razu zaprzeczyłam.
-Oj, nie bądź taka. Śpiewaj!-
jej entuzjazm mnie zadziwiał.
Przystałam na jej propozycję.
Wybrałam jedną z najczęściej słuchanych przeze mnie piosenek. Zamknęłam oczy i
wsłuchałam się w dźwięki wydobywane z mojego gardła.
All at once
I finally took a moment.
And I'm realizing that.
You're not coming back.
And it's finally hit me all at once.
All at once I've started counting teardrops.
And at least a million fell.
My eyes began to swell.
And all my dreams were shattered all at once.
I finally took a moment.
And I'm realizing that.
You're not coming back.
And it's finally hit me all at once.
All at once I've started counting teardrops.
And at least a million fell.
My eyes began to swell.
And all my dreams were shattered all at once.
Wyrzuciłam z siebie smutek i
żal, jaki do tej pory chował się w najskrytszych zakamarkach mojej duszy. Kończąc,
delikatnie ściszyłam głos i uchyliłam powieki.
-Wow!- niosły się brawa- Oto
nasza Angeles!
-Nie żartuj, dobrze? Śpiewam
strasznie.
-Nieprawda! Masz prawdziwy
talent i musisz go wykorzystać- doskonale wiedziałam o czym myślała.
-Nie ma mowy- ruszyłam do
kuchni.
-Pomyśl, ilu ludzi chciałoby być
na twoim miejscu-uparcie nalegała, co
zaczynało mnie denerwować.
-Wątpię, czy by chcieli-
stwierdziłam, wyjmując talerze z szafki.
Jak na zawołanie odezwał się
dzwonek do drzwi. Szybko je otworzyłam.
-Wyobraź sobie. Piękne stroje,
pieniądze, sława- Ines chodziła za mną niczym cień.
-Lubię swoje ubrania-
przechwyciłam pizzę od dostawcy- Pieniędzy mi jakoś nie brakuje. Reszty nie
trzeba- rzuciłam do chłopaka, a ten chyląc głowę, ulotnił się.- A sława nie
jest mi potrzebna.
-Angie, do cholery, twoje życie
się nie zatrzymało. Dalej możesz próbować nowych rzeczy.
-Skupmy się na pizzy, dobra? –
zmieniłam temat.
Po chwili zajadałam się
zamówionym daniem z moją śliczną nową koleżanką.
___________________________________________
Poszła czwóreczka.
Jest tu jakiś fan Pangie? XD
Na pewno poznajecie kim jest nasza Ines. :D
Dużą część tego rozdziału pisałam z moją przyjaciółką Karoliną. Ma również swojego bloga. Łapcie linka: http://angie-ever-forever.blogspot.com/ Mimo że poznałam ją w internecie, jest dla mnie bardzo ważna i wysoko cenię sobie jej pomoc.
A tutaj macie linka do piosenki, którą śpiewała Angeles w tym rozdziale i również wcześniejszych. https://www.youtube.com/watch?v=t1Y5Ln9PzVw
Pozdrawiam wszystkich!
Ruda
No za wiele tego Pangie nie było. XD Ale tak - jest fanka. ME, haha. :D Kocham naszego Misia i w ogóle taka podjara, bo Kelo znowu będzie miał zarost w V3! ♥ Dobra, rozdział. Ej no, kojarzę babkę, ale skąd? XD Idk, niestety, oświeć mnie. XD W każdym razie świetny był, do przeczytania, buziaki!
OdpowiedzUsuńPangie gdzieś tam było, tylko gdzie? XD Jakie to romsntyczne dostać w nos...:D Dzięki. :) Tak, "do przeczytania". Oby to nastąpiło jak najszybciej. Na razie nic się na to nie zanosi. Uff, złapałam te buziaki! Również całuję. ♡
UsuńJak obiecałam komentuję! XD Tylko co ja mam napisać?
OdpowiedzUsuńNo to tak:
Pablito dostał w nos, daję okejkę.
Angie jednak umie zawierać nowe znajomości, rudowłosa jakoś mi się tak kojarzy z Tobą Ruda XDD
Na tym zakończę mój komentarz.
Czekam na next!
To taki dziwny zbieg okoliczności z kolorem włosów Inés XD. Dzięki za komentarz i życzę cierpliwości, aby wytrzymać czekanie na piątkę. :)
UsuńAż dziwne że przeczytałam 2 pierwsze rozdziały. Bo były strasznie długie a ja z natury jestem leniem... No cóż, taka JA. A wracając do twojego pytania. Tak! Fanka Pangie kolejna się znalazła :) Choć ja jestem rozdarta między Germangie a Pangie. Ehh. I weź tu mnie zrozum. Nie chcę się znów rozpisywać (bo pewnie straciłabyś tylko kilka sekund swojego życia czytając moje niekonstruktywne komentarze). Więc spróbuję to ująć jak najbardziej racjonalnie.
OdpowiedzUsuńByło zaje.fajnie. Miło się czyta, dawno czegoś takiego nie widziałam. Nie masz bardzo owocnego słownictwa (które uwielbiam) a mimo to podoba mi się. To raczej rzadkość...
Pablo - dostał w nos, wykrwawił się i poszedł. Daje okejkę bo był. xd
Angie - walę to. Uciekam. Szybko zniknęła z tego domu.
German - sieroctwo normalnie, czyli to co uwielbiam. ;-D
Ines - już ją lubię, choć mam niemiłe wspomnienia z rudymi osobnikami. Chyba się do niej przekonam. W ogóle się zdziwiłam. Kobieta która jest właścicielką studia nagraniowego nie ma gdzie mieszkać? Czy tylko mi się wydaję to trochę... Dziwne?
A i czyżby ten sen miał się niedługo spełnić? Gdy wspomniano już o studiu nagraniowym to od razu widzę już tą kochaną rodzinkę którą pani Saramego (?) sobie wyśniła. :-D
Zostawiając cię z moją opinią żegnam
Pozderki ~ Bleer
Ja jestem zdecydowanie za Germangie, choć przyznaję, iż German to sierota. Ale i tak go kocham. ♡ Nie wiem, czy mam się cieszyć, że nie posiadam "bardzo owocnego słownictwa", czy płakać, ale okay. A nasza Inés...Jest ruda, bo moja nazwa nie jest bez powodu. Ja też mam taki kolor włosów. I denerwują mnie stereotypy o rudych. O tym, dlaczego Ines jest w takiej sytuacji dowiesz się w kolejnych rozdziałach. A sen...Owszem, może się ziścić. Ale nic pewnego. Dzięki za długi komentarz i również pozdrawiam. :)
UsuńCo by tu napisać ?
OdpowiedzUsuńRozdział super. Jak anioła głos Pablo dostał w nos. Spodobała mi się postać tej,no tej Ines :) Znam taką jedną rudą też jest śliczna. Nazywa się Gabrysia. Znasz ją ? xD
Wracając do Twojego pytania o fanach Pangie to wiesz, że jestem za GERMANGIE !!!
Czekam na next ! Mam się pomodlić o wenę ?
~` Żona Ramosa
Thank you very much [Ach, ten Inglish! XD] Nonie wiem, czy znam tą Gabrysię XD. Modlitwy o wenę nigdy za wiele. Papatki. :]
Usuń