Było wietrzne,
wiosenne popołudnie. Spacerowałam po alejkach parku miejskiego wypełnionego
dziećmi. Czułam się bardzo zmęczona po zajęciach, a przed chwilą stało się coś,
czego od dawna oczekiwałam ze smutkiem, ale nie myślałam, że się naprawdę
stanie.
Mianowicie- mój
szwagier, German, oświadczył się swojej partnerce Jade, którą domownicy ledwo
tolerują. Kobieta uradowana wypiskała „tak” i oto odbędzie się ślub, jak to
powiedział pan młody: „Jak najszybciej”. Sytuacja jest bardzo prosta. Po ślubie,
Violetta zostanie wysłana do szkoły z internatem, a ja zastąpię Olgitę w
kuchni, bo ta zostanie zwolniona za gadulstwo. Ta myśl nie była najgorsza.
Przerażało mnie, że German poprzez ślub z tą kobietą zniszczy całe swoje życie.
To tylko wymówka, by życ prościej, jako chłopiec, duży chłopiec, na posyłki.
Ojciec nastolatki nie radził sobie ani z córką, ani z samym sobą. Zastanawiałam
się, jak to możliwe, że inżynier odnoszący sukcesy na skalę światową nie
potrafi zrobić porządku ze swoim życiem. Właściwie, po co ja się nad tym
zastanawiam? Przecież to nie moja sprawa. Niech robi, co mu się podoba. W
każdej chwili mogę zrezygnować i uwolnić się od tego cyrku.
Wstałam z ławki i
podążyłam w stronę domu Castillo z ciekawością, co tam zastanę.
Stałam w
korytarzu i nie wierzyłam własnym oczom. W salonie piętrzyły się góry pudeł.
German i Ramallo, zgodnie z poleceniami pani domu, przenosili je z miejsca na miejsce, po czym
ona zmieniała zdanie i znów sapiąc z wysiłku, mężczyźni powtarzali tę czynność. Nie chciałam więcej na to patrzeć.
Skierowałam się do kuchni, gdzie siedziała Olga i Violetta. Obie miały grobowe
miny, milczały. Słychać było tylko, jak Viola konsumuje.
-Hej!- powitałam
żeńskie grono z wymuszonym entuzjazmem.
Dziewczyny nie
odpowiadały. Viola wlepiła wzrok w danie dnia, jakim były wytworne tosty, a
Olga z kolei wolała gapić się w ścianę.
-Vilu, jak było
na zajęciach z Pablo?- spróbowałam jeszcze raz.
-Dobrze, Angie-
odburknęła nastolatka.
-Olgo, opowiadaj,
jak minął dzień?- zwróciłam się do gosposi.
-A co panienka
taka zadowolona?- rzuciła niechętnie, zdejmując wzrok z jak dotąd pasjonującej ściany.
Postanowiłam się odgryźć:
-To ja tu zadaję
pytania. Co się dzieje w salonie?
-A co się ma dziać? Wiedźma się wprowadza i teraz wszyscy
wokół będziemy za nią biegać- stwierdziła Violka- Boże Drogi, czemu to musi być
ona?- zadała pytanie, które każdemu chodziło po głowie.
-Angie, jaką ma
pani śliczną sukienkę!- nagle odezwała się Olga. Viola parsknęła śmiechem, a
ja, zachowując powagę, patrzyłam pytająco na kobietę.
-Bez zmian
tematu- zarządziłam- Czy ja dobrze rozumiem? Jade wprowadza się do nas i o to
ten cały cyrk.- powiedziałam usłyszawszy kolejne polecenia nowej lokatorki i
jęki jej pomocników.
-Można tak to
ująć- stwierdziła gospodyni.
I teraz jestem
ciekawa, jak ktoś oceniłby trzy kobiety, siedzące w kuchni ze smutnymi minami,
sączące z kubków zimną herbatę. Zapewne uznałby nas za osoby z depresją. Co
gorsza, po części miałby rację. Szczególnie Olga wydawała się dzisiaj bez
jakiejkolwiek chęci do życia. Mało mówiła, nie ruszała się tak żwawo, jak
zazwyczaj. Chyba wszystkie szukałyśmy w myślach najlepszego rozwiązania
sytuacji domowej i czegoś, co mogłoby nas rozweselić.
-Olga- zaczęłam natchniona-
Opowiadaj, co się działo w ostatnim odcinku twojej telenoweli.
-„W domu Paez
jest zupełnie inaczej niż w naszym-mówiła, ciągnąc pusty kubek po blacie-
Okazało się, że Pilar to córka Juana i jego dawnej miłości, na co żona
odpowiedziała mu synem ze szwagrem. Ślub Margarity i Alfredo został przerwany
przez zazdrosną Cristinę…”. Dalej nie słuchałam. Nie przepadałam za zawiłymi
historiami z telenowel. Przeprosiłam fankę „Zakazanego uczucia” i doszłam do
swojego pokoju, śmiejąc się w duszy z małżeństwa ukazanego w serialu Olgi.
Ta cała komedia
mnie przerasta. A co robię, kiedy mam wszystkiego dosyć? Uciekam do mojej
najwierniejszej przyjaciółki, muzyki. Ona pomagała mi zawsze. Także dzięki niej
zapomniałam na chwilę o śmierci Mari. Pewna, że tym razem również mi pomoże,
siadłam do fortepianu, kiedy tylko prywatna ekipa od przeprowadzek ulotniła się
z salonu. Po chwili zniszczyłam ciszę panującą w domu.
„Pero hay cosas que sí sé – zaczęłam
delikatnie naciskać na klawisze.
Ven aquí te mostraré
En tu ojos puedo ver
Lo puedes lograr, prueba imaginar
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar iee! – uwolniłam z siebie głos.
Podemos volar sin tener alas.
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz.”
Ven aquí te mostraré
En tu ojos puedo ver
Lo puedes lograr, prueba imaginar
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar iee! – uwolniłam z siebie głos.
Podemos volar sin tener alas.
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz.”
Jeszcze przed kolacją poszłam na spacer po parku, aby
się przewietrzyć. Kiedy wróciłam, stół był już zastawiony. Umyłam ręce i
wszyscy zasiedli do posiłku. Violetta wciąż okazywała ojcu swoje niezadowolenie
ze ślubu, więc panowała nieznośna cisza. Jade za to uśmiechała się bezczelnie,
niczym zwycięzca. Ona cieszyła się z
popsucia relacji między jej narzeczonym a pasierbicą. Po postawie Olgity
mogłam wywnioskować, że zaraz puszczą jej nerwy. Ramallo, jak to on, znosił to
całkiem spokojnie, chociaż za dobrze go znałam, aby twierdzić, że pozostawi tą
sytuację bez słowa. Zapewne później porozmawia z Germanem i będzie starał się
przemówić mu do rozsądku. Jadłam, sprawiając wrażenie spokojnej, lecz myśli kotłowały się w mojej głowie jak
szalone. Wiele razy kusiło mnie, by coś powiedzieć,
co pewnie okazałoby się niestosowne. W rezultacie jednak postanowiłam brać
przykład ze swojej siostrzenicy, która nie wygłaszała swojego zdania. A może i
dobrze, tak przynajmniej oszczędziliśmy sobie kłótni.
Nastała noc. Viola siedziała uparcie przez telewizorem
i nie chciała mnie puścić na kanapę. Olga walczyła o pilota, a ja próbowałam
uporać się z nastolatką. Uparta i
zawzięta dziewczyna nie dała się. W końcu byłyśmy skazane na jakieś nie zbyt
ambitne reality show.
-Gdzie tata i Jade?- zapytała nagle Viola.
-Poszli pewnie do siebie- odpowiedziałam krótko.
-To chyba nie powinno nas interesować- dodała
gospodyni. Nasza trójka kiwnęła jednocześnie głowami i wróciłyśmy do
bezmyślnego wpatrywania się w ekran.
Nagle ktoś zakłócił nam spokój. Rozległo się mocne
pukanie do drzwi. Powtórzyło się kilka razy.
-Kogo niesie o tej godzinie?- Olga podeszła do wejścia.
Viola i ja podążyłyśmy w jej ślady.
Drzwi zostały otwarte. W progu stał mężczyzna średniego
wzrostu ubrany na czarno.
Vilu pisnęła i przykleiła się do mnie. Olga patrzyła na
postać z zaciekawieniem.
-Spokojnie moje panie- poznałam głos Matiasa, brata
Jade. Może powinnam być spokojniejsza, że znam przybysza, ale jego obecność
nigdy mnie nie cieszyła.
-Braciszku- piskliwy głos siostrzyczki niósł się na
cały dom.
Kobieta w jedwabnej koszulce nocnej podbiegła do niespodziewanego
gościa i go uściskała. Wyraz twarzy Olgi dał nam do zrozumienia, że więcej tego
nie zniesie. Pożegnała nas, ziewając. German szczerzył się do obrazka tej
bratersko-siostrzanej miłości. Nawet jego córka stwierdziła, iż to nazbyt
dziwne i zapewne po myśli ojca, zdecydowała się wreszcie schować u siebie.
Mogłam zrobić to samo, ale po co, gdy przeczuwałam, że zaraz aktorzy odegrają
ciekawą scenę. Jako widownię potraktowałam kanapę.
-Matias- zaczął German po tym, jak przetarł dłońmi
twarz- Co tu robisz?
-Kochanie, mówiłam ci. Oj głuptasku. Mati z nami
zamieszka- oznajmiła Jade bez jakiegokolwiek zastanowienia.
-„Super. Drugi LaFointene. Ledwo znoszę jednego”-
pomyślałam.
-No tak, przypominam już sobie- tymczasem German się
nie stawiał- Olga przygotuje pokój. Olgo!- wydarł się na cały dom i wtedy
dostrzegłam podobieństwo między nim a jego narzeczoną.
Z kuchni wyszła gospodyni krokiem pijanego bezdomnego.
Kiedy usłyszała polecenie, złapała się za głowę, lecz bez protestów poszła na
górę. Matias podążył za nią. Przechodząc obok mnie, rzucił zalotne spojrzenie i
zmierzył mnie wzrokiem. Wzruszyłam ramionami. Panna LaFointene i German
odwrócili się w stronę schodów.
-Przepraszam, mogę z panem porozmawiać?- zatrzymałam mężczyznę. Jade nalegała, aby poszedł z nią,
mimo to German został na dole i obiecał, że zaraz do niej przyjdzie.
-Słucham- usiadł naprzeciwko mnie w fotelu.
-Może nie powinnam się wtrącać- zaczęłam grzecznie- ale
uważam, że pan zmienił się odkąd pojawiła się panna Jade. I to na gorsze.
Szkodzi to Violi i innym.
-Co chce pani przez to powiedzieć? Że Jade to
niewłaściwa kobieta?- on po prostu czytał mi w myślach.
-Tak, to miałam na myśli.
-Racja, nie powinna się pani wtrącać- wstał i zaplótł
ręce na klatce piersiowej.
-Dbam o Violę, a Jade na pewno nie jest jej
przyjaciółką- wyjaśniłam, chcąc go przekonać do dalszej rozmowy.
-To nie pani sprawa- prawie wykrzyczał te słowa.
- Dobrze. Ujmę to inaczej- postanowiłam znowu
zaatakować- To pan zniszczy sobie życie. Straci pan córkę, która ucieknie od
domu, bo będzie w nim osoba, która jej nie kocha. A wtedy będzie pan żałował.
-Bzdury. Jade bardzo lubi Violettę- na wszystko
znajdywał sobie wyjaśnienie.
-Pewnie- przyznałam z sarkazmem- Już nic więcej nie mam
do powiedzenia. Proszę tylko o to, by pan pomyślał nad przyszłością swoją i Violetty.
Pana krok w tej sytuacji jest ważniejszy niż się panu wydaje. A teraz życzę
dobrej nocy- skończyłam spokojnie mój wywód. German wpatrzył się w podłogę,
potulnie chyląc głowę.
-Dobranoc- mruknął prawie niezrozumiale.
Zmieszana swoim zachowaniem, definitywnie zamknęłam
usta. Minęłam byłego rozmówcę, a potem zatrzasnęłam drzwi od swojego pokoju.
Zaczął się nowy, ciepły dzień. O
godzinie 8.30 byłam w Studio On Beat. Korytarze przemierzali jeszcze pojedynczy
uczniowie, ale już z klas słychać było instrumenty, śpiewy i rozmowy. Jak co
dzień, dotarłam do pokoju nauczycielskiego, gdzie pracowali Pablo i Antonio, a
Beto pełnił rolę kogoś kto rozładowuje napięcie. Ale był w tym nie zastąpiony.
-Gryza?- proponował nauczyciel muzyki, wyciągając
kanapkę w stronę przyjaciół.
-Nie- odpowiedzieli prawie chórem, jak często bywało w
tej sprawie.
-Mogę przerwać wam tą nadzwyczaj ciekawą dyskusję?- w
taki sposób dałam znac o obecności mojej osoby.
-Angie- uśmiechnął się dyrektor Studia i uścisnął mnie
na powitanie. Pozostała dwójka przywitała się ze mną i wróciła do swoich
obowiązków.
Dowiedziałam się, że sprawy Studia mają się dobrze.
Nadrobiłam trochę papierkowej roboty i godzinę później byłam już na zajęciach.
Lekcje wyjątkowo szybko zleciały. Podczas drogi do domu znowu zaczęłam myśleć o
wczorajszej rozmowie ze szwagrem.
Nie
myliłam się. Mogłabym powiedzieć, że mnie i domowników czeka powtórka z
rozrywki. Jak Jade to robi? Jak Jade udaje się tak omamić Germana, że facet
nawet nie wie co gada? Wpatrzony w nią zgodził się na zrobienie garderoby w
pokoju z rzeczami Mari. To już przesada! Po Jade można się czegoś takiego
spodziewać, ale po moim szwagrze? Czy on nie ma za grosz rozumu? Czy głupota
jest zaraźliwa? Kiedy przyszłam do domu Castillo, German ukrywał prawdę o
naszej rodzinie przed Violettą, chował rzeczy zmarłej żony, tęsknił za nią i
nie potrafił zapomnieć. I wtedy zjawiła się panna LaFointene i wszystko
wywróciła do góry nogami.
-Chodź,
kochanie. Pomogę ci urządzić ten pokój- oznajmił German dzień później.
-Naprawdę?
Jesteś cudowny!- zawołała jego przyszła żona i rzuciła mu się na szyję. Ten z
uśmiechem obiął jej plecy. Ich szczęście rozsadzało mnie od środka.
-Chce
pani coś powiedzieć?-
German zaszczycił mnie swoim pytaniem.
-Nie…
A właściwie tak.
-Nie,
czy tak? Mów jaśniej, bo nikt cię nie rozumie- Jade musiała dorzucić swoje.
-Tylko
ty mnie nie rozumiesz- odgryzłam się nie zwarzywszy na skutki- Czy mogę
powiedzieć to, co myślę, czy i to w tym domu jest zabronione?
-Parę
dni temu wygłosiła pani swoje racje i jeśli zrobi to po raz kolejny, będzie już
za wiele- odparł pan i władca, po czym bezczelnie odwrócił się do mnie tyłem.
-Powiedziałam
całą prawdę, ale jeśli pan nie chce słuchać, trudno, przeżyję- stwierdziłam
pełna odwagi- Mimo to, nie pozwolę, żeby pan usuwał ze swojego życia Marię.
-Proszę?
-A
jak nazwie pan wyrzucenie jej rzeczy z pokoju i spełnienie kolejnej zachcianki
narzeczonej? Założę się, że Violetta o tym nie wie.
-Dowie
się. W odpowiedniej chwili- ta odpowiedź mnie rozwścieczyła. Dochodziła do mnie
powoli, kiedy ja przecząco kręciłam głową z niedowierzania.
-Nie
mogę uwierzyć.
Pan zupełnie stracił zmysły- odwarknęłam ze łzami w oczach i nie chcąc się
dalej kłócić, skierowałam się prosto do swojego pokoju.
Od
tamtej pory bałam się każdego spotkania ze szwagrem. Unikałam jego wzroku
podczas posiłków, starałam się nie bywać w miejscach, w których on zazwyczaj
jest, w jakichkolwiek rozmowach służbowych wyręczałam się Violą. Z jednej
strony byłam na niego wściekła, a z drugiej karciłam siebie za zbyt otwarte
wypowiedzenie się. Co chwilę uświadamiałam sobie, że nie powinnam się wtrącać,
potem znowu coś mi mówiło, że to za bardzo poważne i znaczące dla Violi, aby
odpuścić.
-Vilu,
twój tata przejrzał moje plany lekcji dla ciebie?- niestety tak musiałam o to
pytać.
-Tak
i wprowadził kilka poprawek- podsunęła mi kartkę pod nos.
-Sporo
to „kilka”- stwierdziłam, patrząc na skreślenia i dopiski- Ale jest okay.
-Angie-
upomniała mnie dziewczyna- Co się stało?
-Nic
takiego. Po prostu nie zgadzamy się w jednej kwestii- ucięłam temat.
-Nie,
to coś więcej. Powiedz- nalegała- Nie zapominaj, że jestem twoją najukochańszą
siostrzenicą.
-Jesteś-
przyznałam rację, rozbawiona jej słowami- Ale teraz nie mogę ci po…
-Angie…-
jęczała.
-Nie
mogę, bo teraz pójdziesz do swojego taty i zatwierdzisz jego zmiany w planie.
Popchnęłam
dziewczynę w stronę drzwi, wręczyłam papierek do rąk i jeszcze raz powtórzyłam
polecenie. Violetta westchnąwszy, zatrzasnęła drzwi za sobą. Odetchnęłam.
Pokój
nauczycielski w Studio 21. Wszyscy nauczyciele, czyli ja, Beto, Pablo i
Gregorio, siedzieli przy „okrągłym stole”, który w tym przypadku był
prostokątny. Z niecierpliwością czekaliśmy na Antonio.
-Wiecie,
co jest tak pilnego, że marnujemy mój cenny czas?- odezwał się mój ulubiony
nauczyciel ze Studia, Gregorio.
Zanim
zdążyłam się wypowiedzieć, usłyszałam dźwięk otwierania i zamykania drzwi.
Właściciel szkoły muzycznej wszedł do pokoju z grobową miną. Zaczynałam się bać.
-Jak
to?- zapytało całe grono pedagogiczne z niedowierzaniem.
-Mamy
bardzo poważne problemy finansowe- wyjaśnił- Nie możemy dłużej tego ciągnąc.
-To
na pewno wina Pablo- wrzasnął nauczyciel tańca- On jest złym dyrektorem. Od
razu mówiłem, że ja byłbym…
-Mógłbyś
sobie oszczędzić-
warknęłam w jego stronę, a kiedy on uciszył się, powiedziałam do Antonia- Nie
możemy też tak łatwo się poddać. Trzeba coś zrobić.
-Angie…-
Pablo próbował mi przerwać.
-Studio
to nasz drugi dom. Nie możemy tak po prostu go opuścić. Tak chłopaki?
Mimo
prób zagrzania moich współpracowników do walki, nie udało mi się ani trochę na
nich wpłynąć. Antonio stał tak, jak stał. Pablo i Beto siedzieli w milczeniu, a
Gregorio miał złowieszczy uśmieszek na twarzy.
-Angie,
nie widzisz? To sytuacja beznadziejna. Przeglądałem papiery po sto razy i nic
się nie da zrobić. W ciągu kilku dni Studio pogrąży się w długach- rzekł
dyrektor.
-Proponuję
już pakować swoje rzeczy. Przykro mi.
Antonio
z Pablo wyszli, a ja wyczekująco spojrzałam na swoich kolegów. Żaden z nich się
nie ruszył. Odpuściłam i pełna gniewu zatrzasnęłam za sobą drzwi sali.
Jak
się później okazało, swoją walecznością nie przysporzyłam sobie względów nikogo
ze Studia.
Od
opisanych problemów uciekłam w lekturę. Świat powieści Jane Austin wciągnął
mnie całkowicie. W ciągu dwóch samotnych wieczorów przeczytałam „Emmę” oraz
„Mandsfield Park”. Następnie chwyciłam za „Dumę i uprzedzenie”. W
zastraszającym tempie mijałam kolejne wyrazy, linijki, strony, rozdziały.
Przechodziłam
przez salon z książką w ręku, czytając scenę, jak Elizabeth odrzuca oświadczyny
pana Darcy. Tekst był bardzo interesujący i nie zauważyłam pewnej przeszkody na
swojej drodze. Potknęłam się.
Po
chwili zorientowałam się, że nie leżę na podłodze. Byłam podtrzymywana przez
Germana. Jego wzrok zbiegł się z moim. Przez moment próbowałam poznać uczucia
mężczyzny, patrząc mu w czekoladowe oczy.
-Skąd
pan się tu wziął?- wyszeptałam zahipnotyzowana jego spojrzeniem.
-Przechodziłem-
odparł krótko. No tak… głupie pytanie.
Chwycił
moją dłoń i podniósł mnie gwałtownie. Kiedy byłam już w pozycji poziomej, znów
przechyliłam się. Tym razem prosto na mojego szwagra. Kolejny raz nasze twarze
były blisko siebie. Oparłam ręce na torsie mężczyzny, a on obiął moje plecy. A
wszystko niby po to, by nie upaść. Po dłuższej chwili wpatrywanie się w drugą
osobę, odskoczyliśmy od siebie. Czułam oblewający mnie rumieniec.
-Yyy…-
nie mogłam wypowiedzieć konkretnego słowa- Jak dzień mija?
Palnęłam
wreszcie coś, żeby nie wyjść na idiotkę. Chociaż było już za późno… Oby to
pytanie nie zostało źle odebrane przez mojego pracodawcę i znowu nie było
niezręcznej sytuacji.
-Dobrze-
wydusił z siebie, podzielając zapewne moje zakłopotanie.
-To
dobrze- nie za bardzo zastanawiałam się nad sensem tego zdania.
-Ja…
muszę…
-Pewnie…
Do widzenia.
-Do
zobaczenia.
To
wydarzenie pokazało mi, że nie byłam stała w uczuciach. W jednej chwili
wściekłość zamieniła się w zauroczenie i radość.
Następnego
dnia nie potrafiłam oderwać myśli od poprzedniego wieczoru.
Byłam nieobecna. A co jeśli jego narzeczona nas zobaczyła? Na
pewno nie wyglądało to niewinnie. Muszę przygotować się na burzliwą awanturę w
domu, bo kiedy Jade ma Germana, musi mieć go tylko dla siebie.
Ach,
ten zmysł intuicji.
-Nie
wpadłaś może na to, żeby zając się Violettą i przestać mizdrzyć do mojego
chłopaka?- zaatakowała mnie panna LaFointene tuż przy drzwiach.
-Co
znowu powstało w tej pustej główce?- odparłam atak z nieocenioną odwagą.
Chociaż nie przejmowałam się za bardzo, bo prawdopodobieństwo, że Jade to
zrozumiała było naprawdę niewielkie.
-Złociutka-
postanowiła dalej działać mi na nerwy- Masz się trzymać z daleka od Germana.
-Doskonale
wiesz, że mówisz mi to niepotrzebnie, że ja i tak nigdy nie będę z nim, on
nigdy mnie nie zechce. Nasz związek jest nierealny z każdego punktu widzenia.
Gratuluję zaręczyn i bądźcie szczęśliwi.
Wyrzuciłam
z siebie te słowa niczym pocisk z armaty. Były one zupełnie nieprzemyślane. Po
tym nie chciałam nikogo widzieć. Kto by pomyślał, że dwie minuty rozmowy z tą
kobietą mogą zepsuć nastrój, który miałam przez cały dzień.
Opadłam
na łóżko w swojej sypialni i wgapiłam się w sufit. Dlaczego kiedy jedna rzecz
się wyjaśnia, musi pojawić się następna jeszcze bardziej zawiła? To jest
zrządzenie losu! Po prostu zrządzenie losu.
Czytam, czytam, czytam, a tu koniec. Ja żądam 2 rozdziału XD Naprawdę, to było świetne. Ach, Jade Czasami żałuję, że ją roztirowałam :D "Zakazane uczucie" jest PRO, co prawda go nie ogarniam, ale to nic. Jest "Duma i uprzedzenie" :D I GERMANGIE <3 Heloł, czego chcieć więcej od życia?! :D Czekam z niecierpliwością (no cóż, taka moja cecha) na rozwój bloga i kolejne mega rozdziały. Studio się zamyka XD Trudno się mówi :D Co tam praca, grunt, że Germangie :D Tekst oczywiście świetny (tak jakbyś tego nie wywnioskowała na podstawie reszty komentarza XD) :D Pozdrawiam ~B
OdpowiedzUsuńDziękuję. Miło czytać właśnie takie komentarze. :)
UsuńRozdział świetny! Pisz dalej :) Liczę na germangie!
OdpowiedzUsuńNiecierpliwa jesteś. Ale zapewniam, że tej pary będzie duuuuużo, bo szaleję za nimi. :D Dzięki.
OdpowiedzUsuńNo dobra. Wygrałaś. Masz komentarzyk.
OdpowiedzUsuńRozdział boski.
Ja kocham gdy nasza "Złociutka" jest otwarta i wygadana.
Germanowi naprawdę odbiło. I to tak porządnie.
Stał się Germanem pt. "Dla Jade zrobię wszystko", a później wyszła druga część tej książki: " Everything I do, I do it for you ". [odbija mi totalnie dzisiaj z tą piosenką].
A z tego to ja nie mogłam: „Super. Drugi LaFointene. Ledwo znoszę jednego”.
Przecież jeszcze kilka dni wcześniej ze Studiem było okej. A tu proszę. Taki niespodziewany zwrot akcji.
Kiedy Angie wpadła na German'a to przypomniała się akcja z 10 odcinka pierwszego sezonu. I zawsze ją przerabiam, aby dopasować do tej opisanej tutaj.
Jak ja kocham te kłótnie pomiędzy Jade, a Angie. One są poważne, komiczne, półżartem-półserio .
Czy tu wszyscy lubią gapić się jak nie na ścianę to w sufit, podłogę czy jedzenie?
Podobał mi się ten rozdział.
Yeah, wygrałam! XD
UsuńNawet ja nie ogarniam sytuacji Studia, więc nie będę się wypowiadac. :D 10 odcinek mnie zawsze rozbraja. Te ich dialogi i upadek z milutkim akcentem. <3 Cieszę się, że Ci się podobało. :]