-Dobra piosenka- na więcej nie było go stać- I ty...Angeles...Myliłem się, pani ma ogromny dar, jest w stanie uratować tę firmę.
Wywołał uśmiech na mojej twarzy. Czemu? Właściwie nie powiedział niczego zaskakującego, poza tym, że mam "ogromny dar". Nigdy tak nie myślałam, więc miło było to od kogoś usłyszeć. Zwłaszcza, że czułam się wspaniale przed, w trakcie i po śpiewaniu. Czułam, że jestem coś warta, a pochwały jedynie mnie dopingowały.
-Mam, wydaje mi się, świetną propozycję dla pani i studia- oznajmił producent.
Bliźniacy, Ines oraz Mateo spojrzeli na siebie, a potem na mnie z wielkim zdumieniem. Zdałam sobie z czegoś sprawę. Rzadko zdarza się, by jakaś gruba ryba zainteresowała się kimś po pierwszym usłyszeniu piosenki. To niebywałe. Musiałam czymś go przyciągnąć, zainteresować. Stałam jak wryta ze stopami wbitymi w podłogę, czekając na ów propozycję.
-Angeles, ma pani bardzo mocny i rozbrzmiewający głos.- przechadzał się po pomieszczeniu, a pozostali zgromadzeni śledzili go wzrokiem- Żal byłoby tego nie wykorzystać do czegoś z wyższej półki.
-Co ma pan na myśli?- wydukałam.
Mężczyzna otworzył swoją czarną, elegancką walizkę. Miał tam głównie nudne dokumenty, lecz gdy podeszłam bliżej, zauważyłam spory kawał papieru, który różnił się od innych. Był na pewno ciemny, z jakąś postacią w błyszczącym stroju. Augusto wyjął, jak się okazało, miniaturę plakatu konkursu "Remembering Whitney". Odebrało mi mowę. Jeśli to było tą propozycją, to w sekundzie podjęłam decyzję, że uczestniczę w przeglądzie. Na obrazie dostojna postać idolki w całej swojej okazałości. Nie potrafiłam się sprzeciwić.
-Więc jak? Zgadza się pani? Przedstawię program...
-Ależ oczywiście, że się zgadzam!- zawołałam zachwycona.
Szybko wzrokiem odszukałam przyjaciółkę, a kiedy i to mi się udało, obydwie utkwiłyśmy w mocnym uścisku. Ines cieszyła się moim szczęściem, co jeszcze bardziej mnie uskrzydliło. W między czasie koledzy również pogratulowali mi szczęścia, natomiast Augusto przemawiał.
-Konkurs składa się z trzech etapów: pierwszy to eliminację z Argentyny. Należy wybrać jedną piosenkę i zaprezentować ją jury. Zasady proste...
Gadał właściwie sam do siebie, bo mimo że go słuchałam, mało co do mnie trafiało. Byłam zbyt podekscytowana, by zachować powagę i się skupić. Czułam, jak moje policzki płoną, a serce bije jak szalone. A więc to właśnie czują ludzie, którzy odkrywają swoje powołanie i los się do nich uśmiecha?
-To jaką piosenkę pani wybiera na eliminacje?- zapytał nagle Augusto, wyrywając mnie tym z cudnych przemyśleń.
-Didn't we almost have it all- rzuciła Ines.
Zgromiłam ją wzrokiem. Ta piosenka...jest cholernie trudna. Mogłam pożegnać się z jakimkolwiek sukcesem w chwili, gdy bisnesman wpisywał starannie tytuł do zgłoszenia. Następnie z cieniem wątpliwości na twarzy wypełniłam rubykę "dane osobowe", Fernandéz ją przechwycił i uśmiechnął się promiennie.
-Daje pani im ogromną szansę.- wskazał na moich współpracowników- Z takim głosem ma pani duże szanse.
Słowo "duże" zaakcentował tak, że brzmiało w moich uszach jeszcze przez dobrą chwilę. Producent muzyczny podziękował za przyjęcie, my wyraziliśmy swą wdzięczność za przybycie i gość nas opuścił. Całą salę wypełnił krzyk radości mój i innych. Wtedy nawet nie przeszkadzało mi, że Javier wszędzie łazi z aparatem i że Mateo przytula mnie do siebie o wiele za mocno. Byłam szczęśliwa, wreszcie robiłam coś, co naprawdę kochałam. Miałam szansę ziścić marzenia z odległego dzieciństwa.
Dotarłam bezpiecznie do domu bez żadnych przygód. Przed momentalnym zaśnięciem zarejestrowałam tylko, że zegar w kuchni wskazuje północ. Potem czułam już ciepły materiał, z jakiego zrobiona była kołdra. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w cichutkie sapania Ines.
Następnego dnia miałam zajęcia w Studio od dziesiątej. Owszem, późno, jak na rozpoczęcie, lecz nawet to nie powstrzymało mojego spóźnienia. Obudziłam się ledwo przytomna, jakbym całą noc grała w karty przy piwie albo coś w tym rodzaju. W każdym razie kiedy się ubrałam, była już dziesiąta i nie miałam najmniejszych szans, by zdążyć do pracy.
W uprzątniętej kuchni zastałam moją współlokatorkę. W pidżamie i rozczochranych włosach oparła się o blat i wcinała tosta. Robiła coś jeszcze. Uśmiechała się do jakiejś kartki nieznanego pochodzenia. Zajęłam miejsce na przeciwko przyjaciółki i dyskretnie spojrzałam na papier.
-Co robisz? Nieładnie wcinać się w cudze sprawy.- upomniała mnie.
-No właśnie, nieładnie.- uśmiechnęłam się zawadiacko- Pokaż.
Z błyskiem w oczach podała mi kartkę. Kiedy rzuciłam na nią okiem, zauważyłam znajome pismo. Treść natomiast bardzo, ale to bardzo, mnie zaskoczyła.
Kochanie,
Na początek chciałem Cię przeprosić za wczoraj. Wytłumaczę. Cała ceremonia odwołana, nie chcę żyć z Jade. Tylko z Tobą...Kocham Cię, jak jeszcze nigdy żadnej kobiety. Przepraszam za wszystkie nieporozumienia, za każdą przykrość, jaką Ci wyrządziłem. Nie potrafię codziennie wstawać z uśmiechem, a jednocześnie z myślą, że Ciebie nie ma. Postanowiłem, że dziś zerwę z Jade, a kiedy przyjdziesz, jej już u mnie nie będzie. Przysięgam. Tęsknię za Twoim uśmiechem. Błagam, wróć, a będę Cię kochać aż do śmierci, jeśli tylko zechcesz tego.
Na zawsze Twój:
German
Ines patrzyła na mnie pytająco. Przecież ona to wcześniej przeczytała i o wszystkim wiedziała! Po prostu wpakowała się z butami w moje uczuciowe życie. Jednak się na nią nie gniewałam. Najprawdopodobniej zaraz usłyszę jakąś złotą radę, dzięki której wiele się ułoży.
-Zobacz na drugą stronę.
Nie tego się spodziewałam, lecz zrobiłąm to, co nakazała. Był tam cytat z pewnej sławnej francuskiej książki napisany tym samym pismem, co pierwszy tekst.
"Lecz byłem za młody, aby umieć ją kochać."~Antoine de Saint-Exupery "Mały Książę".
-I co? Chyba nie myśli, że ot tak do niego wrócę?- rzuciłam kartkę na blat i schowałam twarz w dłonie.
-Faceci to nieskomplikowane istoty. Myślą bardzo prosto, nie rozkładają wszystkiego na czynniki pierwsze. Dlatego my, kobiety, musimy to robić.- pouczyła tonem nauczycielskim.
-Ale jak mam to rozumieć?
-Podejmij decyzję sama. Nie można do końca wierzyć w wyznania mężczyn, bo to często jedynie kaprysy. Radzę przemyśleć sytuację i spokojnie zastanowić się co dalej, a nie lecieć jak to zrobiła niejedna i potem znowu dostała w tyłek od życia.- niesamowicie szybko przekazywała informacje- Dopóki nie będziesz stu procentowo pewna jego uczuć, nie rób dla niego za wiele, żeby sobie nie pomyślał. Rozumiesz? To czysta psychologia. Jeśli oddajesz się jakiemuś człowiekowi, to ten często twierdzi, że...
-Tak, rozumiem, dobrze, przemyślę to na spokojnie.- przerwałam te wywody.
Zaśmiałam się, co Ines również zrobiła. Zabrałam się za śniadanie. Po zjedzeniu porządnej porcji musli z mlekiem i kilku tostów zarządziłąm, że dziś nie idę do Studia On Beat. Było parę powodów. Po pierwsze- wstyd po wczorajszym ignorowaniu dyrektora, po drugie- skomplikowany stan serca, a po trzecie- mnóstwo pracy z konkursem "Whitney".
Przestudiowałam regulamin. Okazało się, że pierwszy etap ma za zadanie wyłonić najlepszego z ojczyzny, czyli Argentyny. Za niecały tydzień mam stawić się w Teatro Colón i zaśpiewać wybraną piosenkę z repertuaru Houston. Padło na "Didn't we almost have it all", za co miałam ochotę udusić panią dyrektor. Powstrzymałam się z trudem. Dokończyłam ubieranie i malowanie się, po czym wyszłam na samotny spacer po parku.
Godziny mijały, a ja byłam tak samo pochłonięta przemyśleniami, jak wcześniej.
Wiatr wśród konarów drzew grał jakąś delikatną melodię, która natychmiast zdobyła moje serce. Blade słońce wyłoniło się zza chmur. Zapowiadało się na deszcz, jednak nie miałam zamiaru zrezygnować z pobytu na świeżym powietrzu. Desperacko szukałam kierunku, w którym mogłabym uciec. Gdybym tylko go znalazła, już by mnie nie było na tym świecie. Pomyślałam mimowolnie, że Ines powinna dotrzymywać mi wszędzie kroku i dbać o to, abym nie zrobiła żadnej głupoty. Ale czy ja sama nie potafię nad sobą zapanować? Oczywiście, że potrafię, jak każda zdrowa na umyśle kobieta.
Ponownie zaczęłam wsłuchiwać się w odgłosy wiatru. Była to muzyka. A muzyka to mój żywioł. I to również mogła być ucieczka od rzeczywistości. Wychodząc z tego założenia, pozwoliłam, by dźwięki poniosły mnie tam, gdzie chcą.
Seems like it was yesterday when I saw your face.
You told me how proud you were, but I walked away,
If only I knew what I know today...
Some days I feel broke inside but I won't admit.
Sometimes I just wanna hide 'cause it's you I miss
And it's so hard to say goodbye,
When it comes to these rules...
Śpiewałam ledwo słyszalnie, tylko dla siebie. Miałam nadzieję, że to ukoi ból, że pozwoli mi zapomnieć o wszystkich problemach. Uśmiech na mojej twarzy powodował jedynie sukces zawodowy. Moja pierwsza, zapewne jedyna, kompozycja została nagrana w studio muzycznym. Jestem zgłoszona do międzynarodowego przeglądu coverów jednej z najsławniejszych piosenkarek wszechczasów. Radość mieszała się ze strachem, lecz to było nawet przyjemne. Załamałam ręce nad moim życiem uczuciowym.
Stanęłam na równe nogi z chęcią zażycia ruchu. Powoli kołysałam się w rytm kolejnych podmuchów wiatru. Przymknęłam oczy i znowu podśpiewałam fragment nieznanej mi do końca piosenki. Jednak to ona najlepiej oddawała to, co czułam. Nie wiedziałam, czy opowiadam historię moją i Germana, czy może mamy? A może jeszcze kogoś innego? Tak filozofując, poczułam na nosie krople deszczu. Kolejne szybko pojawiały się na chodniku oraz uderzały w taflę małego stawu obok. Wszyscy przechodnie biegli czym prędzej do domów lub pod jakikolwiek dach, podczas gdy ja beztrosko tańczyłam razem z kroplami na środku parku miejskiego.
-Angeles?- ktoś krzyknął w moją stronę- Chodź, schowaj się!
Nie reagowałam. Rozpoznałam głos rzekomego wybawcy. Mateo biegł w moim kierunku z kurtką na głowie. O mało co się nie roześmiałam na jego widok. Kiedy rozejrzałam się wokół i dostrzegłam kpiące spojrzenia ludzi, dotarło do mnie, co wyprawiam. Podeszłam do kolegi.
-Co tu robisz, Angie? I to jeszcze w taką pogodę?
Zasypywał mnie pytaniami. Otworzył przede mną drzwi czarnego audi, wślizgnęłam się na miejsce obok kierowcy. Uśmiechnęłam się ponuro, chcąc chociaż w małym stopniu okazać zadowolenie z opieki. Mateo odwzajemnił uśmiech serdecznie, następnie spytał, czy jest mi zimno. Nie musiałam odpowiadać. Trzęsłam się, ponieważ oprócz kwiecistej, przemoczonej koszuli nic nie miałam na ramionach, dżinsy również były całe mokre. Mateo chwycił koc z tylnego siedzenia i po chwili byłam nim opatulona. Mężczyzna bez słowa mnie objął, a ja bez namysłów oparłam głowę o jego ramię.
Należał do przystojnych, wysokich i dobrze zbudowanych przedstawicieli płci przeciwnej. Kręcone włosy dodawały mu trochę komizmu, ukrywały jego ostre rysy twarzy. Nie znałam go bliżej, a mimo to nie bałam się wtulić w jego ramiona. Potrzebowałam oparcia i pocieszenia w partnerze. A czemu zamiast twarzy Matea w mojej wyobraźni gościła twarz Germana? To ojciec siostrzenicy był dla mnie ucieleśnionym ideałem i choć by inny mężczyzna był równie cudowny, wciąż trwałabym w przekonaniu, że kocham szwagra. W tamtej chwili nie mogłam sobie pozwolić na wątpliwości. Rozumiałam swoje myślenie. Wiedziałam, dlaczego postępuję tak, a nie inaczej. Lecz nie potrafiłam w jednej sekundzie zmienić biegu całej akcji, która zaczęła przyjmować inny obrót.
-Czemu jesteś taka zamyślona? Przepraszam, jeśli coś zrobiłem nie tak...
-Nie, nie- zaprzeczyłam natychmiast- Ty robisz wszystko dobrze. To ja mam problemy, mam nadzieję chwilowe. Nie zaprzątaj sobie tym głowy.
-Ale na pewno wszystko gra?- pogłaskał mój policzek.
-Tak...- kiwnęłam głową i po raz pierwszy tego dnia uśmiechnęłam się szeroko, jak byłam zwykła to robić.
Wzrok towarzysza śledził każdy mój ruch, jakby czekał na odpowiednią chwilę, by coś uczynić. Czekałam cierpliwie. Nasze twarze znajdowały się coraz bliżej siebie. Patrzyłam mężczyźnie w oczy, gdy on połączył nasze wargi. Odwzajemniłam pocałunek nieśmiało, czemu Mateo wcale się nie sprzeciwiał. Również niepewny swojego położenia muskał delikatnie moje usta. Jego dłonie objęły mnie w talii, ja zaś zarzuciłam swoje na barki kochanka. Z każdą sekundą zaczęłam coraz bardziej się angażować. Pocałunki stały się namiętne. W momencie, kiedy Mateo pozbawił siebie i mnie koca, a jego palce niezgrabnie badały guziki mojej koszuli, opamiętałam się.
-To nie może tak wyglądać.- zatrzymałam jego ręce tuż pod moim biustem- Ledwo odcięłam się od mojego byłego, a my się właściwie nie znamy. To nie w moim stylu.
-Dobrze, rozumiem, przepraszam, poniosło mnie.
Ułożył ręce na kierownicy i nerwowo ruszał palcami. Dyskretnie poprawiłam swoje, lekko wymięte, ubranie. Przez dłuższą chwilę trwaliśmy w milczeniu z zażenowania sytuacją i wstydu, jaki ogarniał mnie, i zapewne mojego towarzysza, coraz bardziej. Zastanawiałam się, co on może myśleć. Taka typowa męska myśl po tym, jak kobieta go odpycha i tłumaczy się byłym: "Nigdy ich- w domyśle kobiet- nie zrozumiem! Skoro były, to po co się zadręczać?". Im dłużej rozmyślałam, tym stawało się to bardziej przerażające.
-Może już pojedziemy do studia?- zaproponowałam.
-Dobry pomysł.- poparł Mateo i przekręcił kluczyk.
Była szesnasta, jak wskazywał ogromny zegar na ratuszu. Miałam nadzieję, że realizatorzy dźwięku będą w "Para nuestra estrella", a pani dyrektor pojawi się niebawem, bo nie chciałam ponownie zostawać sama z pianistą. Szukałam tematu, by nawiązać rozmowę, ale każdy zszedłby na uczucia i nasze prywatne sprawy, a tego za wszelką cenę chciałam unikąć. Jechałam więc eleganckim audi w milczeniu jeszcze trochę wilgotna u boku jednego ze współpracowników, z którym doszło do niezręcznej sytuacji.
Przyszło mi zmierzyć się z niezwykle trudną piosenką. Przyjęłam wyzwanie, jak to się mówi, na klatę. Po zgrabnym omijaniu niewygodnych pytań przyjaciół o przyjazd mój i Matea w tym samym czasie, mogliśmy zaczynać.
Akompaniator przegrał kompozycję w "pudroworóżowej sali". Widząc, jak się wczuwa w grę, wiedziałam, iż tyle samo emocji muszę okazać głosem. Konkurs, na który miałam pójść był dla mnie o tyle łatwy, że słuchałam Houston od maleńkości i dobrze znałam jej repertuar. Tekst wybranej piosenki miałam więc w małym paluszku.
Remember when we held on in the rain.- zaczęłam z wyczuciem, kiedy Mateo kiwną głową w moją stronę.
The night we almost lost it.
Once again we can take the night
Into tomorrow, living on feelings.
Touching you I feel it all again.
Didn't we almost have it all,- wzmocniłam brzmienie.
When love was all we had worth giving?
The ride with you was worth the fall, my friend.- jakbym zwracała się bezpośrednio do Germana.
Loving you makes life worth living.
Didn't we almost have it all.
The nights we held on till the morning.
You know you'll never love that way again.
Didn't we almost have it all?
Tekst odnosił się po części do mojego życia. Czyż z Germanem nie miałam prawie wszystkiego? Byliśmy dorośli, czyli nikt nie mógł kategorycznie zabronić nam się spotykać. Kochaliśmy się, a przynajmniej ja kochałam jego. Czuliśmy adrenalinę, była namiętność. Teoretycznie moglibyśmy być ze sobą długo i szczęśliwie, lecz los chciał inaczej. Nawet nie obwiniałam już szwagra, bo to do niczego dobrego by nie doprowdziło. Musieliśmy się rozstać, musieliśmy trochę pocierpieć. Czy w takim razie dobrze postąpiłam, rezygnując z Mateo? Z mężczyzny, który dzielił ze mną pasję i w tamtej chwili uroczo się do mnie uśmiechał...
-Halo? Ziemia do Angie!- ktoś krzyknął mi prosto w twarz.
To kochana przyjaciółeczka wyrwała mnie z pracy nad kolejną filozofią mego życia. Jej uśmiech wywołał także mój i oto sama jedna Ines przywołała mnie do porządku. Za tę umiejętność będę jej dziękować do końca życia.
-I jak idzie?
-Świetnie! Chłopaki jeszcze obrabiają "When I look at you", a Angeles ćwiczy Whitney.- odezwał się pianista.
-Chcę posłuchać.- zarządała pani dyrektor.
Nie sprzeciwiałam się. Po uzgodnieniach z Mateo, zaczęłam śpiewać drugą zwrotkę.
The way you used to touch me felt so fine.
You kept our hearts together down the line.
A moment in the soul can last forever,
Comfort and keep us.
Help me bring the feeling back again.- niosło się na całą salę.
Kiedy ponownie ciągnęłam refren, uzmysłowiłam sobie, iż nigdy nie zapomnę romansu z Germanem. Był to ważny krok w moim życiu. Pokazało mi to, jak wiele można zyskać i stracić zarazem. Uczucie, które dzieliliśmy pozostanie we mnie i kiedyś, gdy nasza dwójka ponownie się spotka, będziemy wracać do tego we wspomnieniach, a być może wciąż będziemy to czuli. Tego nikt nie wiedział. Ale starałam się, gdzieś głęboko w sercu, odnaleźć nadzieję. Powoli porzucałam rozmyślanie, dokładnie odśpiewując ostatnie słowa refrenu: Didn't we almost have it all?
Wysłuchałam zachwytów i owacji na stojąco. Ja nie byłam szczególnie dumna z mojego wykonania. Zawsze czułam, że każdy cover będzie gorszy od oryginału niezależnie od głosu odtwórcy. Po prostu dorównanie Whitney było czymś nieosiągalnym, więc nawet przez chwilę nie wierzyłam, że mogę wygrać "Remembering". Traktowałam to, jako próbę poznania "wielkiego świata".
Kolejne kilka godzin minęły na żmudnych ćwiczeniach tych samych partii. Wydawałoby się nudne, lecz takie nie było. W dobrym towarzystwie i uśmiechem na ustach wszystko sprawiało mi radość. Czy to tak działa prawdziwa miłość? Teraz mogę powiedzieć: zdecydowanie tak!
Po odsłuchaniu studyjnej, czystej wersji mojej własnej piosenki byłam tak podniecona, że jeszcze przez jakiś czas nie mogłam zasnąć w swoim mieszkaniu. Ines czytała jakąś powieść, ja zaś szeptałam sama do siebie to, co chciałabym oznajmić całemu światu. Zadziwiające, jak mój humor jest zmienny i nieprzewidywalny.
_____________________________
Bardzo Was przepraszam za tak nieskładny rozdział. Chyba jeszcze aż tak niepoukładanego nie napisałam tutaj. Czasami także, podobnie jak Angeles, lubię pofilozofować. :D
Słyszałam, że są zwolenniczki romansu Angie z Mateo, więc proszę bardzo. Rzecz planowana od początku bloga. XD
Jeszcze jedno pytanie: Czy nie przesadziłam z "Remembering Whitney"? Są tu antyfani tej artystki?
Abrasos fuertes,
Ruda